Zapraszam.
***
Obudziłam się z paskudnym bólem głowy. Próbowałam domyśleć
się o co chodzi i wtedy przypomniałam sobie o wczorajszej... mmm... imprezie.
Spojrzałam na lewo i zobaczyłam Chaza pogrążonego w lekturze. Okay, czyli już
sobie poradził z kacem. Czekaj, Wróć! CHESTER I KSIĄŻKA? Wsparłam się na
łokciach i wychyliłam się tak, by móc zobaczyć, co on takiego czyta. I wtedy
mnie zamurowało. On czytał MOJE teksty i przeglądał MOJE zapisy nutowe. Spojrzałam
na niego ze strachem, ale on zdawał się mnie nie widzieć. Był pogrążony w
lekturze, a na jego twarzy malował się uśmiech.
-Ona jest świetna- mruknął.
Chrząknęłam znacząco, a on podskoczył nagle, a zeszyt z moimi notatkami mało nie wyleciał mu z rąk. Zarumienił się i zamknął go szybko, myśląc, że się nie zorientowałam. Wyrwałam mu moją własność i schowałam do szuflady. Spojrzałam na niego z wyższością i powiedziałam:
-A ładnie to tak, grzebać w cudzych rzeczach?
-Yyym... Sorry?
Przymrużyłam oczy i zrobiłam coś w stylu groźnego spojrzenia.
-Przepraszam, ale to leżało na wierzchu... Są świetne. Twoja twórczość, prawda?- odezwał się Chester.
-Tak, moja... Naprawdę ci się podoba?
-Dziewczyno, są świetne! Jeszcze tylko by wypadało, żebyś nagrała demo!
-Dzi-dzięki... -zarumieniłam się.
Spojrzałam na niego z uśmiechem. Odwróciłam głowę próbując przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszej nocy. Pamiętałam tylko rozmowę, to że zasnęłam i... pustka.
-Chaz, co się stało? W sensie wczoraj jak zasnęłam?
-Yyy... Nic- odparł szybko unikając mojego wzorku.
Czułam, że mnie okłamuje, jednak nie pytałam o nic więcej. On szybko się zerwał i powiedział:
-Posłuchaj, ja idę. Wrócę... wieczorem.
Nie zdążyłam zareagować, bo on był już ubrany i szybko wyszedł. Nawet go nie szukałam. Wiedziałam już, że coś musiało się wczoraj wydarzyć. Zażyłam szybko dawkę przeciwbólowych i próbowałam sobie desperacko przypomnieć co się wydarzyło. Spałam i co wtedy? Chwila... Obudziłam się oparta o ścianę w pokoju. Potem... weszłam do szafy? Po co? Dobra, nieważne. Zamknęłam się tam, potem wparował do mnie Chester i... chyba powiedziałam coś głupiego... A, tak! Wyleciałam z tekstem i Narni. On się zaśmiał skomentował to jakoś, a ja... uznałam chyba że się mu podobam. I wtedy... Już wiem o co mu chodziło. Całowaliśmy się. Kiedy teraz o tym myślę robi mi się głupio. Chociaż, gdyby ktoś się mnie spytał, czy żałuję, z pewnością powiedziałabym, że nie.
Pytanie brzmi tylko, czy on myśli tak samo i gdzie on do diaska poszedł? Wtedy naszła mnie przerażająca myśl. Szybko pozbyłam się jej z głowy i wyszeptałam:
-Oby nie...
***
-M-Mikey?- spytałam opierając się o futrynę drzwi.
-Hmmm?- odparł znad książki.
-Możemy pogadać?
Zamknął książkę i spojrzał na mnie. Na jego twarzy zaczęło si malować po kolei: niepewność, zaskoczenie i współczucie. Odsunął się i wskazał mi miejsce obok siebie na łóżku. Usiadłam, a on, po długim czasie milczenia i wpatrywania się w siebie odezwał się:
-Mów, co się stało?-Ona jest świetna- mruknął.
Chrząknęłam znacząco, a on podskoczył nagle, a zeszyt z moimi notatkami mało nie wyleciał mu z rąk. Zarumienił się i zamknął go szybko, myśląc, że się nie zorientowałam. Wyrwałam mu moją własność i schowałam do szuflady. Spojrzałam na niego z wyższością i powiedziałam:
-A ładnie to tak, grzebać w cudzych rzeczach?
-Yyym... Sorry?
Przymrużyłam oczy i zrobiłam coś w stylu groźnego spojrzenia.
-Przepraszam, ale to leżało na wierzchu... Są świetne. Twoja twórczość, prawda?- odezwał się Chester.
-Tak, moja... Naprawdę ci się podoba?
-Dziewczyno, są świetne! Jeszcze tylko by wypadało, żebyś nagrała demo!
-Dzi-dzięki... -zarumieniłam się.
Spojrzałam na niego z uśmiechem. Odwróciłam głowę próbując przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszej nocy. Pamiętałam tylko rozmowę, to że zasnęłam i... pustka.
-Chaz, co się stało? W sensie wczoraj jak zasnęłam?
-Yyy... Nic- odparł szybko unikając mojego wzorku.
Czułam, że mnie okłamuje, jednak nie pytałam o nic więcej. On szybko się zerwał i powiedział:
-Posłuchaj, ja idę. Wrócę... wieczorem.
Nie zdążyłam zareagować, bo on był już ubrany i szybko wyszedł. Nawet go nie szukałam. Wiedziałam już, że coś musiało się wczoraj wydarzyć. Zażyłam szybko dawkę przeciwbólowych i próbowałam sobie desperacko przypomnieć co się wydarzyło. Spałam i co wtedy? Chwila... Obudziłam się oparta o ścianę w pokoju. Potem... weszłam do szafy? Po co? Dobra, nieważne. Zamknęłam się tam, potem wparował do mnie Chester i... chyba powiedziałam coś głupiego... A, tak! Wyleciałam z tekstem i Narni. On się zaśmiał skomentował to jakoś, a ja... uznałam chyba że się mu podobam. I wtedy... Już wiem o co mu chodziło. Całowaliśmy się. Kiedy teraz o tym myślę robi mi się głupio. Chociaż, gdyby ktoś się mnie spytał, czy żałuję, z pewnością powiedziałabym, że nie.
Pytanie brzmi tylko, czy on myśli tak samo i gdzie on do diaska poszedł? Wtedy naszła mnie przerażająca myśl. Szybko pozbyłam się jej z głowy i wyszeptałam:
-Oby nie...
***
-M-Mikey?- spytałam opierając się o futrynę drzwi.
-Hmmm?- odparł znad książki.
-Możemy pogadać?
Zamknął książkę i spojrzał na mnie. Na jego twarzy zaczęło si malować po kolei: niepewność, zaskoczenie i współczucie. Odsunął się i wskazał mi miejsce obok siebie na łóżku. Usiadłam, a on, po długim czasie milczenia i wpatrywania się w siebie odezwał się:
-Bo, ja.. Ja chyba zakochałam się w Chesterze…
-To wspaniale… -urwał widząc mój wzrok i automatycznie się poprawił- To źle, bardzo źle!
Spuściłam wzrok i zwiesiłam głowę. Było mi wstyd i jednocześnie miałam ochotę zabić siebie za własną głupotę. Schowałam twarz w dłoniach i się rozpłakałam.
-Ej, spokojnie. Nie płacz, nic się nie stało- usłyszałam.
-Ale ty nic nie wiesz. Stało się i to dużo. My się wczoraj całowaliśmy po pijanemu- zaczęłam, a Mike zrobił minę typu „nie wnikam”- I Chester chyba czuje się winny. On gdzieś poszedł… Matko, tak się boję.
-Nie martw się, jest dorosłym mężczyzną.
-Mam przeczucie…
-Zobaczysz będzie dobrze.
-Obyś miał rację- stwierdziłam i się do niego przytuliłam.
***
Resztę dnia przesiedziałam jak na szpilkach. Biegałam od pokoju do pokoju nie mogąc sobie znaleźć miejsca w domu. W końcu około ósmej wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi. Od razu zerwałam się z miejsca wbiegłam na korytarz. Szybko otworzyłam drzwi i ujrzałam w nich zmęczonego i wyglądającego jak kupka nieszczęścia Chester’a. Rzucił mi pełne bólu, przepraszające spojrzenie i szybko mnie wyminął. Stałam jak słup soli przez jakiś czas, apotem nagle otrzeźwiałam. Zatrzasnęłam drzwi i poszłam za nim. Kiedy już go zlokalizowałam, zamknął się w łazience. Usiadłam pod drzwiami dochodząc to wniosku, że poczekam. Minęła minuta, dwie, pięć, dziesięć… Zaczęłam się niepokoić. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na drzwi. Wtedy usłyszałam pociągniecie nosem i odgłos płaczu. Gwałtownie wstałam i próbowałam wejść do toalety. Nic mi to w sumie nie dało, bo i tak była zamknięta. Przeczesałam dłonią włosy i zaczęłam główkować nad tym jak się tam dostać. Po kilku nieudanych pomysłach, przypomniałam sobie o zapasowym kluczu.
-Dzięki Mike- szepnęłam do siebie.
Po chwili już stałam pod łazienką z kluczem w ręku. Trzęsącą się ręką włożyłam go do zamka. Przekręciłam go dwa razy i ostrożnie nacisnęłam klamkę. Drzwi uchyliły się, a oczami wyobraźni widziałam napis „Congratulation” i fruwające dookoła serpentyny.
Wślizgnęłam się do pomieszczenia i ujrzałam Chester’a siedzącego na ziemie z głową opartą o ścianę i z zamkniętymi oczami. Podeszłam do niego po cichu i uklękłam przy nim. On rozchylił powieki i spojrzał na mnie. Na jego twarzy malował się smutek i żal. Widziałam po nim, że coś jest nie tak. Spuścił głowę unikając mojego wzroku. Westchnęłam i ujęłam jego twarz w dłonie, zmuszając go by patrzył mi w oczy.
-Powiedz mi- zaczęłam- brałeś?
On pokiwał potwierdzająco głową i zasłonił twarz dłońmi. Już po chwili zaczął trząść się charakterystycznym dla płaczu wstrząsem. Wyjęłam z kieszeni chusteczki i mu podałam. On odsunął moją rękę dalej płacząc. Usiadłam obok niego i objęłam go ramieniem. Potrzebował teraz czyjegoś wsparcia. Pogładziłam go po głowie i szepnęłam:
-Spokojnie… Nie jesteś sam, pamiętaj.
On uniósł głowę i spytał:
-Zrobiłaś kiedyś coś, czego jednocześnie bardzo żałujesz, a jednocześnie bardzo się cieszysz, że to się stało?
Doskonale wiedziałam o co mu chodziło. Nie mógł sobie wybaczyć wczorajszego wieczoru. Rozumiałam także, że wolałby to zostawić za sobą. Postanowiłam grać i udać, że nic się nie stało. Nigdy nie przewidziałabym, że nie mówiąc mu o tym, że o wszystkim wiem, popełniłam błąd. I to fatalny. Właśnie to wydarzenie wpłynęło na to co się stało w niedalekiej przyszłości. Z biegiem czasu mogę oficjalnie stwierdzić, że oszukiwanie siebie nawzajem nie było najlepszym pomysłem. Ale skąd ja mogłam wiedzieć co się może wydarzyć?
-Chyba wiem, o jakiej sytuacji mówisz. Nie przeżyłam takiej nigdy, ale rozumiem, jak się możesz czuć- odparłam bez zająknięcia.
-Nie wiesz jak to jest. Mam wrażenie… a z resztę nie ważne.
Nie chciałam nalegać by mówił dalej. To mogło go tylko zdenerwować lub wywołać niechcianą kłótnię, a mi bardzo zależało na dobrych stosunkach między nami. Z resztą nie tylko na nich, ale też na samym Chesterze. Chciałabym co prawda, żeby to wszystko się wyjaśniło, ale to jest tylko jedna sprawa, przynajmniej teraz tak myślę. Bo chyba nie ma przede mną innych TAK ważnych sekretów? Nie wiem, teraz nie mogę tego stwierdzić. Ale mimo wszystko mu ufam, wierzę, że po tych wielu upadkach się pozbiera i pokaże tym wszystkim ludziom, którzy kiedykolwiek w niego zwątpili, że się mylili. I właśnie e tym momencie zrozumiałam, że ja też potrzebuję się podnieść. Bo zatonęłam wiele lat temu i do tej pory leżę na dnie przykryta maską pozornego szczęścia. Bo czy właśnie tak nie jest? Czy nie żyję wmawiając sobie, że jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem? Udając, że wszystko jest w porządku i mam bezproblemowe życie. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę lecz nie potrafię dopuścić do siebie tej myśli.
Powoli uspokajam swoje myśli i w duchu dziękuję Bogu za osobę jaką jest Chester. Dziękują mu za to, że wiele rzeczy w moim życiu zmienił i pokazał mi, że nie jestem sama. Spojrzałam na niego z wdzięcznością w oczach i powiedziałam:
-Wiesz? Może to śmiesznie w obecnej sytuacji zabrzmi, ale jestem ci wdzięczna za wszystko co robisz. Czy robisz dobrze, czy też źle.
On popatrzył na mnie ze zdziwieniem w oczach. Rzeczywiście, musiało to zabrzmieć co najmniej dziwnie, biorąc pod uwagę, dlaczego tu jestem. Przyszłam, żeby się dowiedzieć, co się stało i jakoś go pocieszyć, a kończy się na tym, że dziękuję mu za to że odmienił moje życie nieudacznika. Miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu, że jestem głupia i nie mam kompletnie wyczucia sytuacji. Już chciałam go przeprosić, ale on mnie uprzedził. Ujął moją dłoń i powiedział:
-Ty nie masz za co mi dziękować. To raczej ja powinienem dziękować tobie. I jeszcze w dodatku przepraszać. Nie masz za co być mi wdzięczna, wręcz przeciwnie: powinnaś mnie nienawidzić jak wszyscy. W końcu jestem beznadziejny i…
-Przestań. Nawet tak nie mów. Niszczysz siebie mówiąc tak.
-Nie mam co niszczyć, jestem wyżarty do końca przez otaczającą mnie dookoła zawiść.
-Tylko tak ci się wydaje. Przecież na pewno istnieją ludzie, którym na tobie zależy.
-Wymień choć paru.
-Rodzina…
-Wiecznie mnie ignorowała.
-Przyjaciele…
-Nie mam takowych.
-A co z Mike’iem? A co ze mną? Myślisz, że nie zależy nam na tobie?
Kiedy usłyszał te słowa zamilkł. Skończyły mu się argumenty, bo to co powiedziałam było szczerą prawdą i on doskonale o tym wiedział. Myślę, że po prostu nie potrafił uwierzyć innym, chcącym mu pomóc ludziom. Wtedy obiecałam sobie, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by mu pomóc. W końcu cierpiał tak jak ja i wiedziałam co czuje. Całkowicie wyłączyłam się z tego co działo się dookoła, rozmyślając nad tą całą chorą sytuacją. Do rzeczywistości przywrócił mnie proszący głos Bennningtona:
-Czy mogłabyś, zostawić mnie samego? Chciałbym sobie to wszystko przemyśleć.
-Dobrze- odparłam baz wahania.
Opuściłam pomieszczenie zamykając za sobą drzwi i udałam się do sypialni. Położyłam się na łóżku i wpatrzyłam się bezmyślnie w sufit.
-Czyli jednak to była cisza przed burzą- mruknęłam sama do siebie.
***
Przeczesałem nerwowo włosy i oparłem głowę o zimną ścianę. Przejechałem dłonią po policzku próbując przypomnieć sobie dreszcz jaki mnie nawiedził, kiedy dotknęła go ONA. Jest wspaniała pod każdym względem. Inteligenta, piękna (choć i tak uważam, że w czarnych włosach byłoby jej lepiej, kiedyś trzeba jej o tym wspomnieć), zabawna, kreatywna, utalentowana i szczera. No właśnie, SZCZERA. Nie to co ja. Oszukuję ją na każdym kroku. Ranię ją i doskonale o tym wiem. Jednak to, co zrobiłem przez ten tydzień, nie jest tak straszne, jak to co cały czas robię. Do tej pory nie powiedziałem jej, że jestem wokalistą Linkin Park. Zrobiłem to bo chciałem, by ktoś polubił mnie za to jaki jestem, a nie za to kim jestem. Bałem się, że jak dowie się kim jestem, zmieni podejście do mnie. Pomyślałem, że powiem jej po jakimś czasie, ale ilekroć chciałem to zrobić, tylekroć ogarniała mnie panika. Nie potrafiłem się przyznać do tego, że ją przez cały czas okłamywałem. Bałem się jej reakcji, że mnie zostawi samego. Bo to właśnie przy niej czułem, że pustka w moim sercu się wypełnia, a w życie wkracza długo wyczekiwana radość. Naprawdę chciałbym, by ten błogostan trwał wiecznie, ale wiedziałem, że to nie możliwe. Bo gdybym mógł, złapałbym ją i nie puścił już nigdy. „Przestań marzyć Chester”- zrugał mnie mój własny mózg. „A co ty masz do marzeń?”- dzielnie broniło mnie serce. „Są nierealne” „No i co z tego?” „Zagubi się” „Jest rozsądny, przecież…”- serce i rozum kłóciły się między sobą. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałem co robić. Jednocześnie chciałem wszystko jej powiedzieć, a jednocześnie wolałem tego nie robić.
Sięgnąłem do kieszeni spodni i wyciągnąłem słuchawki i MP3. Wybrałem pierwszy lepszy utwór, włączyłem go i wsadziłem słuchawki do uszu. Nawet nie dotrwałem do refrenu, bo tekst owej piosenki przypomniał mi tylko w jak ciężkiej sytuacji się znajduję. Cisnąłem słuchawkami o ścianę, a one rozwaliły się. Szajs. Wstałem powoli i pozbierałem odpadki. Wychodząc wrzuciłem je do kosza na śmieci. Udałem się do sypialni, ale gdy już miałem wejść usłyszałem jak ktoś śpiewa. Był to delikatny, kobiecy głos. Z początku było słychać spokój i opanowanie. Później, śpiewająca osoba, zaczęła śpiewać głośniej. W końcu osiągnęła taki stan, który można by nazwać darciem się. Później dało się słyszeć rap. Nigdy nie przypuszczałbym, że kobieta może tak dobrze śpiewać. Byłem wręcz zachwycony talentem owej osoby. Słuchając jej, nie zwróciłem uwagi na tekst. Gdybym jednak to zrobił, prawdopodobnie zorientowałbym się, że znam go prawie na pamięć. Wszedłem z zainteresowaną miną do pokoju w momencie gdy piosenka się skończyła, spojrzałem na Julę i spytałem:
-Czego słuchasz?
-Niczego- odparła.
-Jak to? Przed chwilą słyszałem świetny wokal!- oburzyłem się.
-Ummm… to byłam ja.
Otworzyłem usta i zaraz je zamknąłem. Zrobiłem to kilka razy i jestem na sto procent pewien, że wyglądałem jak karp. Zacząłem na spokojnie analizować przed chwilą usłyszaną piosenkę i nagle mnie oświeciło. Uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło i pokręciłem głową użalając się nad swoim nierozgarnięciem. Od początku czułem, że skądś znam ten tekst. Czytałem go w końcu dziś rano z pięćdziesiąt razy! Był cudowny, aż chciałem się go nauczyć na pamięć.
Spojrzałem na blondynkę i powiedziałem:
-Masz talent i to ogromny. Nie zmarnuj go.
-Dziękuję- uśmiechnęła się nieśmiało.
-Myślałaś kiedyś o tym by wysłać gdzieś swoje demo?
-N-nie- zająknęła się.
-To pomyśl. Mógłbym spróbować coś załatwić- rzuciłem propozycję po czym szybko dodałem- mam znajomego który dużo może.
Ona tylko się uśmiechnęła. Czyli nic nie podejrzewa. To dobrze. Usiadłem koło niej na łóżku i pomyślałem, że mógłbym spróbować zrobić z niej gwiazdę. Tylko jest ten jeden jedyny problem. Ona nic nie wie. Ale kiedyś się dowie i wtedy… tak, to dobry pomysł. Tylko to nie teraz. Kiedyś przy okazji z nią o tym porozmawiam. Postanowiłem na razie o tym nie myśleć. Odwróciłem głowę w jej stronę wpatrywałem się w nią, kiedy w końcu mi się coś przypomniało.
-Wiesz, powinnaś przefarbować włosy. Najlepiej zmienić styl- odezwałem się.
-Dlaczego?
-Lepiej by ci było w czarnych lokach. Do tego glany i kolczyk w wardze.
-Hah, skąd ten pomysł?
-Jakiego gatunku muzyki słuchasz i jaki dominuje w twoich piosenkach?
-No… metal.
-I tu masz odpowiedź na swoje pytanie. Powinnaś pokazać innym jaka jesteś naprawdę.
-Masz rację… Postaram się coś z tym zrobić.
Uśmiechnąłem się szeroko na samo wyobrażenie sobie właśnie takiej wersji Julii. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby skorzystała z mojej rady. Zacząłem rozmyślać nad tym w czym wyglądałaby najlepiej kiedy do pokoju wszedł Mike.
-Cześć, o czym tak dyskutujecie?- zapytał stojąc w drzwiach.
-Namawiam Julię na zmianę stylu- odparłem.
-I co?- zapytał bardziej dziewczynę niż mnie.
-Zgadzam się- usłyszałem jej głos znad książki, którą zdążyła zacząć czytać.
-To świetnie- wykrzyknął Shinoda.
-Mam pomysł! Zabieram cię jutro do sklepu!- rzekłem zanim pomyślałem.
Oboje spojrzeli na mnie najpierw ze zdziwieniem, a potem z zainteresowaniem. Machnąłem ręką dając im znak, że to już nieważne. Wymownie spojrzałem na zegarek i powiedziałem coś w stylu „idę spać”. Nagle usłyszałem krzyk:
-Nie! To genialny pomysł!
Zmarszczyłem brwi i rzuciłem Mike’owi pytające spojrzenie.
-No pójdziecie jutro razem, ja i tak muszę iść. A że wracam około szóstej to i tak nie zdążycie zrobić nic głupiego- tu spojrzał na mnie znacząco a ja zrobiłem dziwną minę- więc pójdziecie tam. To nie jest w końcu tak daleko.
Kiwnąłem głową, na co on się uśmiechnął i powiedział „dobranoc”. Sam przebrałem się w piżamę i położyłem się do łóżka. Już po chwili Jula zgasiła światło i szepnęła:
-Dobranoc Chazy.
Położyła się obok mnie i zaraz po tym zasnęła zmęczona ciężkim dniem. Sam chciałbym zasnąć, gdyż byłem zmęczony, ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Te kilka słów wypowiedzianych przez Mike’a. „i tak nie zdążycie zrobić nic głupiego”. Co to miało znaczyć? Czyżby widział o wszystkim? A jeśli tak to skąd? Jula mu nie powiedziała, bo nic nie wie… Chyba. W tym momencie zacząłem się wahać. Ale nie możliwym jest żeby mnie okłamała. Uspokoiłem się zapewnieniem że nic nie wie. Przynajmniej chciałbym żeby tak było.
Postarałem się zignorować tą sprawę i w spokoju oddać się w objęcia Morfeusza. Niestety moje próby były bezowocne. Czyżby to były konsekwencje tego, że jej nie powiedziałem o TYM? Nie chcę o tym myśleć, nie teraz. Opróżniłem mózg z jakichkolwiek myśli i w końcu po kwadransie zasnąłem.
***
Długi mi w sumie wyszedł XD
No cóż, komentujcie (subskrybujcie, żółty magiczny guziczek - if you know what i mean) i dziękuję że czytacie. W razie zastrzeżeń, chęci pochwały itd. proszę piszcie.
I na koniec (nie miałam kiedy) wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Do następnego rozdziału!
Pozdrawiam, Amyy^^