wtorek, 19 listopada 2013

These lies are leading me astray

Cześć. No więc po dłuższym zastanawianiu się, doszłam do wniosku że opublikuję tą miniaturę co ostatnio napisałam. Co prawda nie jest o Linkin Park, tylko o zespole Hollywood Undead (naprawdę gorąco polecam), ale jest to fanfiction yaoi i postanowiłam je opublikować tutaj wiedząc że mam czytelników którzy czekają na coś nowego :)
Jeśli nie znacie tego zespołu to wymienię tutaj członków i ich pseudonimy :)
Matthew St. Clarie - Da Kurlzz - Matty/Mattie (To właśnie z Jego perspektywy napisana została miniatura)
Jordon Terrel - Charlie Scene
Funny Man - Dylan Alvarez
Danny - Daniel Murillo
J-Dog - Jorel Decker
Johnny 3 Tears - George Ragan
Teraz zapraszam Was serdecznie do czytania :)
***
-Dziś nocujemy w hotelu- Dylan przerwał ciszę panującą w busie.
-Taaak, w końcu się wyśpię!- ucieszyłem się.
-No zobaczymy Mattie- mój rozmówca mrugnął do mnie.
-Zaczynam się ciebie bać.
-Nie mnie się bój, kto inny ci w tym przeszkodzi.
-Nie jestem pewien czy chcę wiedzieć o co chodzi.
-Pogadaj o tym z Jordonem.
-A co ja mam do tego?- mężczyzna nagle się ożywił.
-Jeszcze się nie domyśliliście o co chodzi?
Rozszerzyłem lekko usta po czym szybko je zamknąłem rumieniąc się. Nie podobało mi się to że Dylan sugerował to przy Charliem. Doskonale wiedział że jestem w nim zakochany i to od zawsze. Cały czas to ukrywam a przez takie teksty mogło się to wydać. Wtedy on mnie znienawidzi.
Funny wstał i zaczął iść w kierunku kuchni. Nie wiem jak to się stało ale chwilę później leżał już na podłodze. Narobił przy tym sporo hałasu, więc musiał mocno uderzyć się w głowę. Prawdopodobnie upadając zahaczył nią o kant ‘ściany’. Przez sekundę analizowałem co się właśnie stało i już po chwili klęczałem przy moim przyjacielu.
-Dylan! Dylan, wszystko w porządku?
-Mama…?- zapytał.
-Boże, Dylan! Mocno się uderzyłeś w głowę?
-Mamo, nie krzycz, słyszę cię z tej odległości doskonale.
-Charlie, nie śmiej się! Pomóż mi go położyć na kanapie!
To wcale nie było zabawne. Nie jestem jego matką! Jestem Da Kurlzz do cholery, jestem facetem! Będziemy go musieli zawieźć do lekarza, nie będę go niańczył do końca życia! Byleby tylko nie upatrzył sobie jakiegoś tatusia…
-Tato, czemu mama jest dzisiaj taka marudna?- zwrócił się do Charliego.
-Może jest w ciąży.
-Jordon- warknąłem- to naprawdę mnie nie śmieszy.
-O co ci chodzi? Nie możesz pokazać NASZEMU synkowi jaką jesteśmy szczęśliwą rodzinką?- użył na mnie swojego przekonującego, a zarazem uwodzicielskiego głosu. Zacisnąłem mocno zęby, by nie pokazać mu jak bardzo na mnie działa. Przymknąłem powieki i westchnąłem. Dlaczego on musi mi się tak podobać? Dlaczego nie mogę mu się oprzeć?
I wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł. Dlaczego by nie wykorzystać tej sytuacji? Tyle lat marzyłem o okazji by go pocałować, a teraz on aż się o to prosi.
-Ale wiesz z czym to jest związane?- podejmuję grę.
-Och, oczywiście- objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Nasze czoła się stykały, a moje dłonie spoczęły na jego ramionach. Uśmiechał się do mnie zadziornie i najwidoczniej czekał aż to ja wykonam pierwszy ruch.
-Tato, na co czekasz, pocałuj mamę!- pisnął Dylan.
Jordon wywrócił oczami i po chwili jego usta zetknęły się z moimi. Zacisnąłem mocno powieki i wręcz desperacko pocałowałem go. Po prostu nie mogłem się pohamować. Tyle czasu czekałem  na to by móc to zrobić. Charlie zacisnął dłoń, przez co syknąłem z bólu. Jakby chcąc mi to wynagrodzić pocałował mnie jeszcze raz, tym razem delikatnie, wręcz uspokajająco. Przyciągając mnie jeszcze bliżej próbował zmusić mnie bym otworzył usta. Wiedziałem o co mu chodzi ale musiałem to przerwać zanim przestanę się hamować. Z ogromnym trudem odsunąłem się od niego i uśmiechnąłem nieśmiało. Wydawało mi się, że przez chwilę wyglądał na zawiedzionego, a w jego oczach błysnęło pożądanie, ale musiało mi się przewidzieć. Pogładził mnie po policzku i zwrócił się do Funny’ego:
-No synku, może byś coś zjadł?
***
Dylan siedział w fotelu i coś rysował, a Charlie rozłożył się na kanapie zajmując prawie całą. Opierał swoje plecy o rączkę sofy, a nogi miał zgięte i rozszerzone. Patrzył na mnie z oczekiwaniem przez jakiś czas, po czym kiwnął palcem przywołując mnie do siebie. Uśmiechnąłem się tajemniczo i powoli zbliżyłem się do niego. Usiadłem miedzy jego nogami i oparłem swoje plecy o jego tors. Nie jestem pewien czy się nie przesłyszałem, ale usłyszałem pomruk aprobaty. Uśmiechnąłem się błogo i przymknąłem powieki.
-Czy my o czymś nie wiemy?- usłyszałem głos Danny’ego.
-Zostałem tatusiem!- zaśmiał się Jordon.
-A ja mamusią- mruknąłem.
-A mama i tato się całowali!- krzyknął Dylan.
-Nie było nas raptem godzinę i takie rzeczy się bez nas dzieją?
-Możemy to powtórzyć jeśli chcecie- zaoferował mój ukochany.
-Dzięki, będziecie mieć dziś w nocy cały pokój dla siebie. Specjalnie dostaniecie dwuosobowy z łożem małżeńskim. Na pewno się wam przyda.
Wszyscy zaczęli się śmiać tylko ja miałem spuszczoną głowę i milczałem. Jakoś nie specjalnie chciałem o tym rozmawiać, by przypadkiem nie wyjawić swojej tajemnicy. Pozostało mi tylko czekać na wieczór.
***
-No, Mattie, oto nasz pokój.
Wszedłem do środka i ujrzałem ogromne dwuosobowe łoże na środku pomieszczenie, dwie szafki po jego obu stronach, telewizor na ścianie naprzeciw i drzwi do łazienki po lewej. Szybko się rozpakowałem i usiadłem na łóżku. Po chwili Charlie usiadł koło mnie. Był za blisko. Odsunąłem się kawałek, a on przysunął się. Znowu się odsunąłem, a on westchnął.
-Przeszkadza ci moja bliskość?- zapytał.
-Nie, ja po prostu…
-Więc pozwól mi że się przysunę. Chyba że masz z tym problem.
-Nie, ja tylko… Ja…
-Ty? Nie zgadłbym że ty to ty.
-Dobrze, przeszkadza mi.
-Och, to dziwne bo jak cię całowałem to odniosłem zupełnie przeciwne wrażenie.
-Odsunąłem się potem.
-No właśnie. Dlaczego? Chciałem za dużo?
-Nie…
-To o co chodzi?
-Bałem się, że to zajdzie za daleko.
-Gdybyśmy teraz się całowali to mogłoby zajść. Wtedy byliśmy przy Dylanie więc raczej nic by się nie stało.
-Dobrze, bałem się że się nie powstrzymam- Jordon uniósł brew.
-A dlaczego byś miał?- już jestem martwy. Zaraz mu to powiem.
-Bociękocham- wyrzuciłem na jednym wydechu.
-A może powiedz to tak bym zrozumiał?
-Bo cię do cholery kocham!
-Nawet nie wiesz ile lat czekałem na te słowa- to zdanie poprzedziło namiętny pocałunek złożony przez niego na moich ustach. Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia i odepchnąłem go od siebie. Czy on żartował?
-Znowu ci coś nie pasuje Mattie? Kocham cię i tyle lat czekałem na to żeby to zrobić, więc proszę, nie przerywaj.
Ujął moją twarz w dłonie zaczął całować, tak jak zawsze chciałem żeby to robił. Pociągnąłem go kładąc się na łóżku i patrzyłem na niego z dołu. To było cudowne uczucie móc mieć coś na co się czekało przez długi czas. Wszystkim o czym teraz marzyłem było to, by nikt nam nie przeszkodził. Wiem, jak daleko to zajdzie ale właśnie tego chcę.
-No w końcu! Wiecie jak męczące jest przez pół dnia udawanie dziecka i w dodatku pilnowanie was?- głos Funny’ego przerwał tę cudowną chwilę.
-Dylan, do cholery, puka się!- warknął Charlie w dalszym ciągu leżąc na mnie.
-Wiecie, tak wam ciągle nie wychodziło, że byłem pewien że trzeba wam dalej pomagać!
-Czyli to wszystko było zaplanowane?- zapytałem.
-Wiesz, ostatnio twój chłopak przyszedł do mnie i wyznał mi że cię kocha więc musiałem coś zrobić. Jakoś nie specjalnie chciało mi się czekać na to aż sami wpadniecie na to, że jesteście w sobie obaj zakochani. No dobrze, nie przeszkadzam wam już, dobrej nocy- mrugnął i wyszedł.
-Nazwał cię moim chłopakiem- powiedziałem.
-To chyba dobrze, prawda? No chyba, że wolałbyś zostać moim mężem.
-Och, oczywiście.
-Czyli mam rozumieć że mam zacząć się rozglądać za dobrym pierścionkiem zaręczynowym?
-Jeśli chcesz, to czułbym się zaszczycony.
-Dobrze, a teraz pozwól, że dokończę to co zacząłem- chwilę później znów mnie całował.
***
Mam nadzieję, że podobało się wam :) Jeśli chcecie mogę publikować więcej miniatur yaoi, osobiście je uwielbiam.
Bardzo zależy mi na Waszej szczerej opinii :)
Jeśli ktoś chciałby się ze mną skontaktować, miał jakieś pytania, uwagi, prośby to podaję maila do mnie: madefromblack@gmail.com

Pozdrawiam,
Justyna :)

środa, 6 listopada 2013

Coming Back Down...

Cześć. Dawno mnie nie było prawda? Ale Wy też w sumie nie pisaliście. Chociaż się nie dziwię. Nie ma po co do kogoś pisać, jeśli nie ma gwarancji że przeczyta. Nie w ogóle czy ktoś to jeszcze czyta.
Ostatnio nie miałam siły nic pisać. I nie miałam nawet zbytnio ochoty by coś publikować. Nie łatwo jest pisać fanfiction. Może i te osoby mają czyjś wygląd, czyjeś imię i nazwisko, ale tak na prawdę to te postaci w pewnym sensie są wykreowane przeze mnie. To nie jest tak łatwo po prostu coś napisać i to skończyć. Ja po prostu stwierdziłam w pewnym momencie że moje opowiadanie jest bez sensu. Może i jestem w pewnym sensie z nim zżyta ale po prostu przestało mi się podobać. Nie wiem czy mam je kończyć. Nie wiem czy warto.
Oczywiście nie skończyłam z pisaniem. Ostatnio napisałam one-shot'a. Nie jest to o Linkin Park, tylko o Hollywood Undead. A dokładniej jest to yaoi o parze Da Kurlzz (Matthew St. Clarie) i Charlie Scene (Jordon Terrel). Jeśli będziecie chcieli to mogę je tu dodać.
Mam nadzieję, że są tu jeszcze jacyś czytelnicy.

Pozdrawiam,
Justyna