sobota, 15 listopada 2014

So... Who am I?

Cześć.
Przepraszam.
Wiem.
Dużo czasu minęło. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale jestem. z Bennodą. Nową.
Wybaczcie.

Wybaczycie?
Może po nowym oneshocie tak.... c:
ZAPRASZAM CEBULAKI <3

***
Kim jestem?
Dla niego – nikim.
Dla siebie – problemem.
Dla innych – ciężarem.
A to wszystko można zamknąć w dwóch prostych słowach… Mike Shinnoda. Cześć, to ja.
Jutro mnie wypuszczają. Powinienem się cieszyć. Ale dlaczego? On na mnie nie czeka. Wyjdę tylko po to by usłyszeć kilka razy dziennie głos przyjaciół pytających jak się czuję. Oczywiście powiem że dobrze. Tutaj nauczyłem się kłamać i wciskać innym że jest w porządku, że jestem ‘zdrowy’. Aż przeraża mnie to jak perfekcyjnie opanowałem tę umiejętność.
Gdzie jestem? Co się stało? O czym ja w ogóle pieprzę? Nie tyle pytań naraz! Wszystko po kolei…
Zaczęło się od tego że się zakochałem. No kurwa nie patrz się tak! Większość historii się od tego zaczyna!
Chester. Najgorsza osoba na którą mogło paść. Mężczyzna z piękną żoną, gromadką dzieci, szczęśliwy w chuj.
A ja? Nieudacznik życiowy. Sam w wielkim domu z jednym kotem. Właśnie, ciekawe czy ktoś zaopiekował się Misterem… Mój Boże, nawet imię dla mojego zwierzaka wybrał ON. Jedna wielka beznadzieja.
Więc kochałem go. Nadal kocham. Te zapiski są tak chaotyczne…!
Co ja ze sobą zrobiłem?
Moje głupie zakochanie z góry było skazane na niepowodzenie. Wiedziałem o tym. Jednak wciąż wyobrażałem sobie że może być inaczej. Oczywiście nie dawałem po sobie nic poznać. Bo skazałbym się na wieczne pośmiewisko. Chociaż i tak już wtedy nim byłem. Bo to mi zawsze cos nie wychodziło. Ja byłem niezdarą. A on był pieprzonym panem idealnym!
Nawet napisać czegoś porządnie nie umiem. Gdzie chronologia? Gdzie logika?
Ciąłem się. Codziennie. Kilka razy dziennie. Szalona zabawa żyletką nie miała końca. A oni byli tak głupi i naiwni by nic nie zauważyć. Nie widzieli jak się zmieniam. Jak się staczam. Jak UMIERAM…
Cóż, oni nie. On tak.
Znał mnie najlepiej. Zawsze byliśmy przyjaciółmi. Ale ja zawsze go kochałem. Jednak nie zawsze zdawałem sobie z tego sprawę.
Dlaczego wszystko sprowadza się do mojej miłości do niego?!?
Przyszedł do mnie. Pamiętam ten dzień. Nigdy go nie zapomnę. Jednocześnie taki piękny, a jednocześnie przeze mnie znienawidzony…
Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Cisnąłem żyletkę do kosza na śmieci. Niedbale nałożyłem bandaż na krwawiącą ranę i wstałem z kanapy, podążając w stronę korytarza tylko po to by w drzwiach oddzielających go od salonu zderzyć się z kimś. Zachwiałem się i zapewne skończyłbym na podłodze gdyby nie silne ramię obejmujące mnie w pasie. Odchyliłem głowę i zamarłem.
-Chester? Co ty do cholery robisz w moim domu? I jak tu wlazłeś?- oburzyłem się.
-Zapomniałeś już że dałeś mi kiedyś klucze? Musimy porozmawiać- był dość opanowany, jednak w jego tonie czaiła się nutka zdenerwowania, a zarazem troski. Przecież nie potrzebowałem niczyjej litości.
-Nie- krótkie słowo szybko opuściło moje usta. Mężczyzna popatrzył na mnie karcąco i pchnął mnie na kanapę na której przed chwilą byłem.
Rzucił szybko okiem na mnie, długie rękawy mojej bluzy, podłogę, śmietnik i apteczkę na szybko upchniętą pod stół. Wyciągnął ją, otworzył, pokręcił głową i wyszedł z pokoju. Ze świstem wypuściłem powietrze i przymknąłem oczy. Dobiegły mnie odgłosy otwierania i zamykania szuflad. Był w moim pokoju. Próbowałem się uspokoić i wmówić sobie że nic nie znajdzie jednak doskonale wiedziałem co tam jest.
Po chwili usłyszałem kroki i znów nie byłem sam. Bałem się otworzyć oczy. Nie chciałem widzieć jego wyrazu twarzy. A on znowu coś przetrząsał. Rzucił czymś. I wtedy chwycił mnie za ręce. Podwinął rękawy. Zdarł opatrunek. Gwałtownie otworzyłem oczy.
-Co to jest?- wskazał na stół. Leżały tam dwa opakowania żyletek. Środki nasenne. I zakrwawiona żyletka, której niedawno używałem…
-Nic- szepnąłem.
-Jak to nic? Wytłumacz mi to!
-Ja… Nie chcę. Nie- i rozpłakałem się. Jestem straszną ciotą.
On tylko westchnął i usiadł koło mnie. Zdezynfekował i opatrzył moją rękę. Objął mnie i przyciągnął do siebie. Odsunąłem się. Nie mogłem na niego patrzeć.
-Co jest?- zapytał zmartwionym głosem.
-Nic.
-Powtarzasz się.
-Chester…
-Nie, Mike. Musisz mi powiedzieć. Może chłopacy nic nie widzą. Ale ja tak.
-Wszystko jest w porządku.
-Nie kłam. Dlaczego się tniesz?
-Bo chcę.
-Jaśniej.
-Jestem głupi.
-Nie. Tylko zagubiony.
-Przestań.
-To ty przestań! Mów co jest!
-Nie rozumiesz ze nie chcę?!
-Martwię się o ciebie!
-Nie chcę twojej litości!
-To nie jest litość! Jesteśmy przyjaciółmi!
-Nie zrozumiesz tego!
-Chociaż daj mi szansę! Nie masz pewności!
-Daj spokój!
-Nie! Do cholery mów!
-PRZESTAŃ!
-NIE!
-ŹLE SIĘ TO SKOŃCZY!
-MÓW!
-KURWA SAM TEGO CHCIAŁEŚ!
I zrobiłem to. Wpiłem się w jego usta przelewając na niego całą swoją złość. On przyciągnął mnie bliżej i oddał pocałunek. Był agresywny i natarczywy, ale nie zwracałem na to uwagi. Szybko pozbyliśmy się ubrań i nawet nie wiem jak to się stało, ale skończyliśmy w moim łóżku. Zrobił to bo był wściekły. Nadal to do mnie nie docierało. Leżałem wpatrując się w sufit, a on spał przytulony do mnie. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Nigdy nie spodziewałbym się takiego obrotu spraw. To wszystko mnie przerastało… Nie pamiętam kiedy zasnąłem. Wiem tylko, że jak się obudziłem to jego już nie było.
Byłem wtedy załamany. Chciałem z nim chociaż porozmawiać o tym. Ale stchórzył. Więc dla mnie rozwiązanie pozostało tylko jedno. Szybko się ubrałem i wszedłem do salonu. Nie znalazłem tam moich nasennych. Nie było też moich żyletek. Nigdzie. Musiał je zabrać. Ale to nie był dla mnie problem. Wróciłem do siebie. I wyciągnąłem z dna szafy sznur. Przywiązałem go do haka na żyrandol. Zrobiłem pętlę. Stanąłem na stołku. Nałożyłem ją na szyję. I zacisnąłem lekko. Wziąłem wdech. I już chciałem kopnąłem ten jebany taboret. Już wisiałem na tej pieprzonej linie. I to stało się tak szybko. W wejściu zobaczyłem Rob’a. Sznur pękł. Upadłem na ziemię. Łzy ciekły po mojej twarzy. Podbiegł do mnie. Wyciągnął telefon. Zadzwonił po karetkę. I tak oto jestem tutaj.
Psychiatryk.
Spędziłem tu jakieś dwa miesiące. Odwiedzał mnie tylko Rob. Martwi się o mnie. Ale jestem dla niego zwykłym ciężarem. A Chester… Nadal nie dał znaku życia. Bourdon nic nie mówi. Poza tym ja prawie się nie odzywam.
Jutro będę WOLNY.
Co ja z tą wolnością zrobię? Chyba znowu spróbuję… Tylko co jak będą mnie pilnować? Jak znowu ktoś mnie znajdzie? Muszę zrobić to szybko i porządnie. Cóż, najwyżej znowu skończę tutaj.
Nie wiem kiedy ten dzień minął. Teraz stoję przed ośrodkiem. Powiedzieli mi że ktoś po mnie przyjedzie. Więc czekam. Cieszyli się że wychodzę. Dla nich to kolejny ‘sukces’.  Jaki sukces? Nie czuję się dobrze. Wcale.
-Mike?- uniosłem głowę. Nie…
-Chester?- co on tu robi?
-Przyjechałem po ciebie.
-Po co?
-Musimy porozmawiać.
-Jak ostatnio rozmawialiśmy nie skończyło się to najlepiej. Wracaj do rodziny. Do ŻONY.
-Rozwiodłem się.
-Pierdolisz.
-Nie. Chodź.
Chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do auta. Byłem otępiały. Nie mógł mówić prawdy. To się nie dzieje… Przecież uciekł wtedy.
Całą drogę patrzyłem bez sensu przed siebie. Nie wiem czy coś do mnie mówił. Kiedy się zatrzymaliśmy, otrząsnąłem się. To nie był mój dom.  Nigdy tu nie byłem.
-Nie patrz się tak. Od Talindy się wyprowadziłem przecież. I pomyślałem że nie będziesz chciał mieszkać  tam gdzie... Gdzie próbowałeś odebrać sobie życie. Musisz się wyleczyć z depresji- chwycił moją dłoń i splótł nasze palce- chodź.
Dom był piękny. Zawsze chciałem taki mieć. Ale nic z tego nie rozumiałem. Co tu się dzieje? Siadłem na kanapie w salonie i spojrzałem na krzątającego się po kuchni Chester’a. Robił herbatę. Wyglądał tak pięknie… Nie chciałem na niego patrzeć! Dlaczego on mi to robi?
-Mikey, wszystko w porządku?- usłyszałem nagle koło siebie. Spojrzałem w lewo. Siedział koło mnie. Obejmował mnie ramieniem. Co tu się kurwa dzieje?
-Nie! Nic nie rozumiem. Przecież mnie wtedy zostawiłeś!
-Zostawiłem ci kartkę. Nie przeczytałeś jej?
-Kartkę? Jaką kartkę?- zgłupiałem.
-Napisałem że wychodzę. Poszedłem po coś do jedzenia i pozbyć się tych wszystkich rzeczy które dzień wcześniej u ciebie znalazłem… Wiesz.  Napisałem że niedługo wrócę i musimy porozmawiać. A kiedy wróciłem, przed domem stała karetka. Spotkałem Rob’a który miał przerażoną minę. Talinda zadzwoniła do niego by się dowiedzieć czemu nie wróciłem na noc do domu. Nie mogła się do mnie dodzwonić. On przyszedł do ciebie. I kiedy wszedł… Ty wisiałeś na linie. Powiedział że pękła i upadłeś. Pogotowie cię zabrało. I umieścili cię w szpitalu psychiatrycznym. Rob miał ci nic nie mówić bo to miała być niespodzianka. Kupiłem i wyremontowałem dla nas dom. Rozwiodłem się. Wszystko dla ciebie. I przez to nie miałem jak cię odwiedzić. Nie wiedziałem że ty nic nie wiesz, że nie przeczytałeś… Myślałem że to przez tą depresję… Domyśliłem się wtedy, że mnie kochasz. Ty naprawdę tego  nie przeczytałeś?
-Nie… Ja myślałem że mnie zostawiłeś. Stchórzyłeś. I że zrobiłeś TO tylko dlatego że byłeś wściekły… Popadłem w depresję z twojego powodu. Zawsze cię kochałem. A kiedy sobie to uświadomiłem… To było straszne. I kiedy obudziłem się a ciebie nie było… Nie myślałem zbyt długo. Postanowiłem zrobić coś co tak długo odwlekałem.  A w szpitalu… Udawałem ciągle. Nie było lepiej. Bo nadal cię kochałem.
-Ale ja ciebie też kocham. Zawsze kochałem.
Spojrzałem na niego. Jego oczy wyrażały niewyobrażalną troskę i ogromną miłość. Musiał się świetnie maskować przez te lata. Nic nie zauważyłem… Ale teraz kiedy patrzę na niego, wiem. I jestem szczęśliwy. Po raz pierwszy w życiu niewiarygodnie szczęśliwy. I już dawno na mojej twarzy nie zagościł tak szczery uśmiech jak teraz…
Kim byłem?
Dla niego – wszystkim.
Dla siebie – ślepym głupcem.
Dla innych – kimś naprawdę ważnym, przyjacielem.
A kim jestem?
Dla niego – mężczyzną życia.
Dla siebie – Szczęśliwym chłopakiem, którego historia skończyła się dobrze.
Dla innych – dowodem na to, że czasem wmawiamy sobie wiele rzeczy, choć prawda jest inna.
A to wszystko można zamknąć w następujących słowach: Michael Shinnoda-Bennington.
***
I jak wrażenia? ^^
Moje umiejętności przez ten czas nieobecności zatarły się? xd
Piszcie kofani! ;_;
Zamywam bo późno c:

Dobranocz i kolorofym koszmaróf!!!!1
XD

KOFAM WAS!
~Undead Park

11 komentarzy:

  1. Witaj
    OneShot jest bardzo ciekawy.
    Fajnie opisalas uczucia Mik'a tak prawdziwe. Alw wszyatko skonczylo siE heppy end.
    http://czekajac-na-nadejscie-konca.blogspot.com/?m=1 - zapraszam serdecznie
    Pozdrawiam i zycze weny
    KiaraLP

    OdpowiedzUsuń
  2. O MADA FAK, JA PIE***LE, KU**A
    Ja cię kobieto normalnie zabije, przez cały dzień miałam taki dobry humor, a ty mi tu nagle wyskakujesz z takim one shotem, że znowu rycze haha
    1. Styl pisania - kurwa, masz genialny <3 wszystko ze sobą współgra i strasznie fajnie się to czyta
    2. Dla momenty mnie rozwaliły:
    a) "-NIE!
    -ŹLE SIĘ TO SKOŃCZY!
    -MÓW!
    -KURWA SAM TEGO CHCIAŁEŚ!
    I zrobiłem to. Wpiłem się w jego usta przelewając na niego całą swoją złość.” Haha wyobraziłam sobie to i wyglądało cudnie :***
    b) „– Rozwiodłem się
    - Pierdolisz” nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać xD śmiech przez łzy
    3. Piszesz tak, że utożsamiłam się z Mikiem w 100% (może dlatego, że w pewnej kwestii był identyczny jak ja) i przez to cały rozdział przepłakałam, czując się jakbym to ja była Shinodą i doznała odrzucenia od Chester hahah dobra nic
    PODSUMOWUJĄC: PIĘKNE – INACZEJ TEGO UJĄĆ NIE MOGĘ <3
    Liczę na kolejne Bennody <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza myśl: Ja pierdolę
    Druga myśl: O kurwa
    Trzecia myśl: Ja pierdolę, kurwa
    Boże.. zamurowało mnie.
    Te emocje.
    To wszytko.
    Ja pierdolę!
    Przepraszam, za mój kolokwializm, ale teraz wszystkie moje uczucia zawężają się tylko w tym jednym słowie!
    Nie podobało mi się tylko to, że Mike się ciął. Ale to nic.
    Kurcze.
    TO BYŁO GENIALNE
    Pozdrawiam.

    PS. Zapraszam do siebie: we-are-a-broken-people.blogspot.com
    o LP, więc mam nadzieję, że Cię zaciekawi.

    PSS. Ja pierdolę

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewalam się że wrócisz!
    Omg ale ja się cieszę, że jestem chora i nie idę do szkoły bo mogę siedzieć do pozna! Ja kiedyś znalazłam twojego bloga. Strasznie mi się spodobał ale zobaczyłam że ostatni post był w 2013 :(
    A teraz znów trafiłam do ciebie i jest!
    Ej ale powiedz będziesz teraz pisała?
    Bo ty tak pięknie to robisz.
    Kocham czytać tego bloga.
    Nie zostawiaj nas znów.
    Powiedz proszę że będziesz dalej pisała.
    Będziesz prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehhh a ciebie znów nie ma, znów wrócisz za rok? Daj jakąś wiadomość, że jesteś, że nie zapomniałaś. Cokolwiek, bo ty jednym one shotem, który jest świetny zrobilas nadzieję na powrót. Tak tylko, że było to w listopadzie...fakt nie pisałas, ze wracasz, ale moglabys się odezwać ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo...
      Żyję.
      Nie wiedziałam, że ktoś komentuje mojego bloga.
      Przepraszam. Miałam pełno spraw, problemów, naukę... Testy.
      Myślę o napisaniu czegoś nowego. Powinnam wziąć się za to ale jestem człowiek leniwy.
      Jeśli nadal chcesz czytać, napiszę na pewno.
      O ile się nie obraziłaś ;d
      Nigdy chyba wcześniej nie widziałam komentarza od Ciebie...
      Cóż, mam nadzieję że się odezwiesz. Ja się odezwałam. I odezwę jeszcze.
      Do (oby) napisania czy czegośtam.
      Pozdrawiam,
      Undead

      Usuń
    2. Ooo, odpisalaą na mój komentarz!
      Dziękuję za wyjaśnienie, bo...twoje opowiadanie było świetne.
      Mam nadzieję, że napiszesz coś i czekam na coś, a i...późno trochę, ale mam też nadzieję, że testy poszły ci dobrze. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Skutek pisania w nocy...wszędzie zrobiłam powtórzenia xD
      Jeszcze chciałam dodać, ze nadal chcę czytać.

      Usuń
    4. Powroty są ciężkie, zbieram się bardzo długo. Problem w tym, że uważam moją twórczość za słabą. Kiedy patrzę na to co stworzyłam kiedyś, to boli. Bo wiem, że można by to zrobić lepiej. I to właśnie zniechęca mnie do pisania. Pomysły są, ale motywacja nie za bardzo. Może kiedyś coś napiszę, ale mam problem by wziąć się w garść. Odpisuję raz na pół roku, jak to o mnie świadczy? Powiedziałam, że napiszę i tego nie zrobiłam. Przepraszam.

      Usuń
    5. Powroty są ciężkie, zbieram się bardzo długo. Problem w tym, że uważam moją twórczość za słabą. Kiedy patrzę na to co stworzyłam kiedyś, to boli. Bo wiem, że można by to zrobić lepiej. I to właśnie zniechęca mnie do pisania. Pomysły są, ale motywacja nie za bardzo. Może kiedyś coś napiszę, ale mam problem by wziąć się w garść. Odpisuję raz na pół roku, jak to o mnie świadczy? Powiedziałam, że napiszę i tego nie zrobiłam. Przepraszam.

      Usuń
  6. To było zajebistee *^*
    NAAF.. TE EMOCJE! ○o○"

    kocham Twój blog. ♡ *3*".
    Pozdrawiaam i weny życzę~

    OdpowiedzUsuń