Jak na razie zapraszam do tej oto miniaturki bennody, o ile pozostali mi jeszcze jacyś czytelnicy...
Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
***
Kocham ten moment kiedy on kłamie… Zawsze w ten sam sposób…
-Chester… -mówię.
-Mmm?- mruczy.
-Ujawnijmy się… Proszę… Pogadaj dziś z Talindą…
-Jasne kochanie, dla ciebie zrobię wszystko…
-Mmm?- mruczy.
-Ujawnijmy się… Proszę… Pogadaj dziś z Talindą…
-Jasne kochanie, dla ciebie zrobię wszystko…
Obiecuje mi, że będzie cały mój, że się pobierzemy, jednak
na obietnicach się kończy. Codziennie powtarza się ta sama scena. To się stało
codziennością, stałą…
Kocham go, dlatego też nie mam mu nic za złe. On dla mnie
zawsze będzie moim aniołem, mimo, że do takowego mu daleko. Tylko, że powoli
zaczyna to na mnie ciążyć… Żyje tak jakby nie obchodziło go to, co mogę czuć
przy każdym kłamstwie, które wypowiada.
Kłamstwo… to słowo może brzmieć niewinnie… Jednak dla mnie
nabrało innego znaczenia. Dopóki wmawiam sobie, że w nie wierzę, wszystko jest
w porządku. Codzienne zapewnienia stają się moim tlenem, moją potrzebą, moim…
narkotykiem. Ale nie w tym rzecz, aby żyć na kłamstwie. Bo kiedyś misternie
budowana bariera przed poczuciem żalu, runie. A moja już prawie została
zrównana z ziemią… I w tej kwestii nie mam nic do powiedzenia. Jednak mogę
zmienić coś i w końcu z nim porozmawiać. Może to coś da?
-Chazzy… -zaczynam niepewnie.
-Tak Mikey?
-Rozmawiałeś z Talindą?
-Tak Mikey?
-Rozmawiałeś z Talindą?
Tego pytania się nie spodziewał. Przez myśl by mu nie
przeszło, że zapytam o rzecz tak oczywistą, a jednocześnie tak bolesną. Bo
przecież ja zawsze wierzyłem w to co mówił, lub starałem się by tak było.
Jednak to już koniec. Nie zniosę tego dłużej. Bo dlaczego mam żyć w ciągłej
niedoli przez jego chciwość? Mur runął, kochanie…
-Nie…- szepnął.
-Obiecywałeś… Miliony razy…- w moich oczach czaiły się łzy.
-Obiecywałeś… Miliony razy…- w moich oczach czaiły się łzy.
Znałem go za dobrze, by nie wiedzieć co teraz myśli, czy też
zamierza. Jednak nie zabroniłem mu tego. Posłusznie czekałem, aż stanie się to
na co czekałem: Chester przybliżył się do mnie ujmując moją twarz w dłonie.
Czułem na sobie jego oddech. Łzy opuściły oczy i teraz toczyły się po moich
policzkach po to, by zostały one scałowane przez Benningtona.
Spojrzał mi w oczy i pocałował mnie. Jednak ja pozostawałem
nieczuły. Spuściłem wzrok by nie musieć na niego patrzeć. Bałem się powiedzieć
to, co chciałem…
-Mikey…
-Nie Ches. Już podjąłem decyzję. Dopóki twoje obietnice nie zostaną spełnione nie ma i nie będzie nas.
-Nie Ches. Już podjąłem decyzję. Dopóki twoje obietnice nie zostaną spełnione nie ma i nie będzie nas.
Popatrzył na mnie szukając cienia uśmiechu zdradzającego, iż
to co przed chwilą powiedziałem było żartem. Ale tego nie znalazł. Jego oczy
zaszkliły się. Przytwierdził mnie do ściany i spojrzał na mnie błagalnie. Kiedy
nie zareagowałem pocałował mnie tak jakby miał to być ostatni raz, po czym
odszedł bez żadnego słowa pożegnania.
***
Dwa miesiące. Od tak długiego czasu me serce już nie bije.
Reszta ciała jeszcze jakoś ciągnie, ale od kiedy Chester mnie zostawił wszystko
straciło sens. Dusza bezskutecznie usiłuje się wyrwać do niego, a serce… Ono było,
jest i zawsze będzie przy nim.
Zastanawiam się, czy tak jest lepiej. Oczywiście, że nie.
Dlatego siedząc w zaciemnionej uliczce trzymam w ręce mój bilet do szczęścia- o
wiele za dużą porcję narkotyków. Mój cel? Przedawkować. Po to by zejść z tego
świata, w którym nic mi już nie pomoże.
Drżącymi dłońmi próbuję otworzyć torebkę, ale po chwili
ląduje ona na ziemi wysypując całą zawartość. Nienawidzę tego kto to zrobił.
Odwracam głowę tylko po to by wydrzeć się na jakiegoś mężczyznę:
-CO TY ZROBIŁEŚ?!?
-Uratowałem ci życie, skarbie- łagodny głos Chaza wyprowadził mnie z równowagi.
-Uratowałem ci życie, skarbie- łagodny głos Chaza wyprowadził mnie z równowagi.
Co on tu robi? Przecież on mnie zostawił. Z-O-S-T-A-W-I-Ł!
Nie dowierzając patrzę na klękającego przy mnie mężczyznę. Jak to możliwe? Po
moich policzkach ciekną łzy, a on? On się uśmiecha, niemal śmieje.
-Idź do swojej żony. W końcu to ją wolisz…- rzucam kąśliwą
uwagę.
-Nie mam żony- zaśmiał się przybliżając się do mnie.
-Nie mam żony- zaśmiał się przybliżając się do mnie.
Spojrzałem mu w oczy nie mogąc uwierzyć w to co słyszałem.
On tylko pokręcił ze śmiechem dłonią i położył dłoń na moim policzku. Zaraz po
tym złączył nasze usta w pocałunku.
-Przepraszam, Mikey. Ja… nie mam żadnego wytłumaczenia na
swoje zachowanie. Ale teraz… jestem cały twój skarbie- wyszeptał.
Byłem taki szczęśliwy. Odzyskałem swoją miłość, moje serce,
moje życie…
***
-Panie Bennington, nie było pana przez 2 miesiące, przez
rzekome problemy zdrowotne, co się z panem działo?- spytała dziennikarka.
Popatrzyłem na Chaza. Właśnie udzielaliśmy całym zespołem
wywiadu dla prasy. Mimo iż modliłem się, by to pytanie nie padło, to stało się
to czego się obawiałem. Znów przypomniały mi się te jego wszystkie załamane
obietnice ujawnienia się…
-Ja… przeprowadzałem rozwód- usłyszałem odpowiedź. Czyżby
zamierzał powiedzieć o wszystkim?
-Jak to: rozwód?
-Od miesiąca nie jestem już żonaty.
-Dlaczego postanowił się pan rozwieść? Przecież byliście takim szczęśliwym małżeństwem.
-Od dawna się między nami nie układało.
-A może powodem nie były kłótnie, tylko w życiu pana lub pana żony pojawił się jakiś mężczyzna czy też kobieta?
-Rzeczywiście, jest pewien mężczyzna, dla którego…
-Czyli to znaczy, że żona pana zdradziła?
-Jak to: rozwód?
-Od miesiąca nie jestem już żonaty.
-Dlaczego postanowił się pan rozwieść? Przecież byliście takim szczęśliwym małżeństwem.
-Od dawna się między nami nie układało.
-A może powodem nie były kłótnie, tylko w życiu pana lub pana żony pojawił się jakiś mężczyzna czy też kobieta?
-Rzeczywiście, jest pewien mężczyzna, dla którego…
-Czyli to znaczy, że żona pana zdradziła?
Zaczynałem się powoli bać. Naprawdę zamierzał powiedzieć o
wszystkim? Zagłębiłem się w oparciu kanapy i poczułem, jak mój ukochany wkłada
na moją dłoń pierścionek. Zmarszczyłem brwi, na co on tylko ścisnął mocno moją
dłoń. O co chodzi?
-Nie, to nie tak. Talinda zawsze była w porządku i była
wyrozumiała…
-To co się stało, przecież…
-Niedawno zaręczyłem się. Dokładniej przed minutą.
-To co się stało, przecież…
-Niedawno zaręczyłem się. Dokładniej przed minutą.
I wtedy mnie oświeciło. On w ten sposób mi się oświadczył… W
moim oku zabłyszczała łza. Łza szczęścia. To było tak cudowne. Nie miałem mu za
złe tego, że się mnie nie spytał o zgodę. Doskonale wiedział, że będzie to
spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Chciał wynagrodzić mi wszystkie
krzywdy, chciał być ze mną, na zawsze…
-Jak to? Sam pan powiedział, że w życiu pańskiej żony
pojawił się mężczyzna!
-Zacząłem mówić, a pani mi przerwała- zaśmiał się –powiedziałem, że jest pewien mężczyzna. Ale to nie Talinda straciła dla niego głowę… tylko ja.
-Co pan ma przez to na myśli? I o co chodzi z tymi zaręczynami?
-Przed chwilą spełniłem marzenie najbliższej mi na świecie osoby i się z nią zaręczyłem.
-Ale przecież od dłuższego czasu siedzi pan wraz całym zespołem na kanapie i udziela nam wywiadu, nie mógł pan…
-Moim narzeczonym jest Mike.
-Zacząłem mówić, a pani mi przerwała- zaśmiał się –powiedziałem, że jest pewien mężczyzna. Ale to nie Talinda straciła dla niego głowę… tylko ja.
-Co pan ma przez to na myśli? I o co chodzi z tymi zaręczynami?
-Przed chwilą spełniłem marzenie najbliższej mi na świecie osoby i się z nią zaręczyłem.
-Ale przecież od dłuższego czasu siedzi pan wraz całym zespołem na kanapie i udziela nam wywiadu, nie mógł pan…
-Moim narzeczonym jest Mike.
Zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w nas nie wierząc w to
co przed chwilą usłyszeli. Chester odwrócił głowę w moją stronę i starł
kciukiem łzę spływającą po moim policzku. Pochylił się i złożył na moich ustach
pocałunek. Przymknąłem oczy i oddałem go czując się w pewni szczęśliwy.
-Kocham cię –szepnął, po czym się wyprostował obejmując mnie
ramieniem.
Dziennikarka patrzyła na nas jak na wariatów, po czym
spytała:
-A czy możemy zobaczyć rękę z rzekomym pierścionkiem?
Uniosłem prawą dłoń do góry i pomachałem jej nią przed
oczami. Ona zamrugała parę razy nie wiedząc co ma powiedzieć, więc szybko
zakończyła wywiad.
***
-Kocham cię, wiesz?- powiedziałem.
-Wiem. I dlatego nie bałeś się opinii publicznej- uśmiechnął się –ja ciebie też Mikey.
-Wiem. I dlatego nie bałeś się opinii publicznej- uśmiechnął się –ja ciebie też Mikey.
Wywiad został zakończony. A my? Nie chowaliśmy już naszych
uczuć. Zachowywaliśmy się normalnie, tak jak zawsze, nie wstydziliśmy się.
-Ładnie to tak było się mnie nie spytać o zgodę?- zmróżyłem oczy.
-Przecież wiedziałem, że się zgodzisz…
-A skąd ta pewność? - udawałem obrażonego odwracając się.
-Kochanie… No proszę cię…- przytulił mnie od tyłu i pocałował w policzek.
-Przecież wiedziałem, że się zgodzisz…
-A skąd ta pewność? - udawałem obrażonego odwracając się.
-Kochanie… No proszę cię…- przytulił mnie od tyłu i pocałował w policzek.
Przekręciłem się niezdarnie w jego ramionach tak, by stać
przodem do niego. Objąłem go w pasie i pocałowałem. Spełnienie moich
najskrytszych marzeń? Chester Bennington.
***
Mam nadzieję, że przypadło wam do gustu :) Bardzo lubię pisać bennody :)
Jeśli byście chcieli, to po skończeniu 'What I've Done' pojawi się dłuższa bennoda :)
Mam już na nią pomysł :)
No cóż, dziękuję wam za poświęcony czas i liczę na komentarze. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, coś wam się spodobało lub nie - piszcie. Chętnie poznam waszą opinię :)
Życzę wam miłego dnia i serdecznie zapraszam do następnego rozdziału który pojawi się niebawem :)
Mam już na nią pomysł :)
No cóż, dziękuję wam za poświęcony czas i liczę na komentarze. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, coś wam się spodobało lub nie - piszcie. Chętnie poznam waszą opinię :)
Życzę wam miłego dnia i serdecznie zapraszam do następnego rozdziału który pojawi się niebawem :)
Justyna :)
Świetne. Takie smutne, a jednak dobrze się skończyło. Pięknie opisałaś te uczucia Mike'a. <3
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś :) Weny na dalsze części i powodzenia ;*
Tak się cieszę, że wróciłaś! :D Odkryłam twojego bloga jakoś w lutym i prawie codziennie na niego zaglądałam w nadziei, że coś dodasz. Potem zwątpiłam i myślałam najzwyczajniej w świecie, że go rzuciałaś... Ale jesteś! Czekam na następny rozdział i duuuużo weny życzę. ;)
OdpowiedzUsuńDziekuje ci bardzo za pozytywny komentarz :)
UsuńPrawie sie poplakalam jak go przeczytalam :)
Aktualnie jestem we Wloszech :) Wracam w nocy z czwartku na piatek :) Bardzo mi sie tu podoba, ale mam poczucie Polskosci :)
Nie, nie porzucilabym w zyciu pisania... To jest rzecz ktora sprawia mi radosc, jest czescia mojego zycia :)
Ciesze sie, ze podoba ci sie moja tworczosc :)
Ciesze sie, ze coraz wiecej osob to czyta :)
Jesli chcialabys sie skontaktowac, oto moj e-mail: dzasta.s.lca@gmail.com :)
Nie dlugo dodam cos nowego :)
Pozdrawiam,
Justyna ^^
Z małym opóźnieniem, ale przeczytane :D
OdpowiedzUsuńO, bennoda *___* Dobrze się czytało, podobał mi się sam zamysł. Żałuję tylko, że nie rozwinęłaś tego z tym przedawkowianiem, można by było zrobić tam dramatyczną jazdę.
Zawsze jak czytam takie opowiadania, to myślę sobie, jak fajnie by kiedyś było otworzyć gazetę i przeczytać wielki nagłówek, że Chaz i Mike są razem. Ale dobra, to już wytwory mojej wtobraźni. Niezbyt na temat. :p
Pozdrawiam i życzę weny ;d
Błagam! Tylko jedna normalna rzecz! Umiesz dokonac niemożliwego? XD
OdpowiedzUsuńJejku jejku jejku, idealne, kocham Ciebie, kocham tego one-shota, kocham Bennody, po prostu kocham. Dziękuję za umilenie dziesięciu minut mojego życia. :)
OdpowiedzUsuńHeh, wiedzę, że lubisz Bennody także zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń