czwartek, 20 grudnia 2012

001 What I've Done

Witam was, Jestem Justyna.
Napisałam opowiadanie i mam na dzieję  że się wam spodoba.
Tematyka Linkin Park. Jeśli nie lubisz opowiadań tego typu i jesteś tu po to by mnie zlinczować lepiej nic nie rób. Ne przedłużając zapraszam na 1 rozdział.
***
Jestem Julia Malinowska i jadę autobusem z Las Vegas do Los Angeles. Tam mieszka moja przyjaciółka z podstawówki, która zaprosiła mnie na wakacje do siebie. Mogłam od razu polecieć do Los Angeles ale nie było biletów. Nagle w radiu słyszę piosenkę znienawidzonego prze ze mnie zespołu –Linkin Park. Nigdy tego zespołu nie lubiłam, ponieważ moje głupie koleżanki podniecały się tym zespołem że nie wiem co. Nie przewidywałam żebym go kiedyś miała polubić. Jednak życie lubi nas zaskakiwać. Wyciągnęłam książkę i tak spędziłam resztę drogi. W końcu kiedy dojechałam na miejsce i wysiadłam z autobusu, mogłam rzucić się w wir rzeczywistości. Szłam z dumnie uniesioną głową z torbą na ramieniu. Nagle nie wiadomo skąd przed oczami wyskoczyła mi sylwetka biegnącego mężczyzny. Nie zdążyłam zareagować i zostałam przez niego potrącona. Ostatnie co pamiętam, to pochylający się nade mną mężczyzna i ostry ból. Potem była tylko ciemność.
***
Cholera! Jestem idiotą! Prze ze mnie tej dziewczynie może się coś stać. A jest taka młoda i ładna… Chester! Ogarnij się debilu! Masz żonę! „Miałeś”- poprawia mnie moja podświadomość. To wszystko przez ten rozwód. Nie wiem czemu tak go przeżywam. Może to dlatego, że mam ostatnio dużo stresu? Może to przez te kłótnie? Mimo wszystko cieszyłem się z tego rozwodu. W końcu wszystko będzie dobrze… Przynajmniej mam taką nadzieję. Nagle zobaczyłem Mike’a. Podszedł do mnie szybko i spytał: -Co się stało?-Talinda złożyła pozew o rozwód.-Ale co ty do jasnej cholery robisz w szpitalu?-Przeze mnie pewna dziewczyna miała wypadek.-Jechałeś po pijaku?-Nie, biegłem i jej nie zauważyłem. Wywaliła się na beton i… widzisz jak jest.-Chcesz nocować u mnie?-Tak- powiedziałem i zapadło niezręczne milczenie.
Siedziałem na niewygodnym krzesełku i patrzyłem tępym wzrokiem w drzwi od Sali operacyjnej. Ta sprawa nie dawała mi spokoju. Nagle wypaliłem:
-Weźmy ją do siebie.
-O czym ty gadasz?
-Czuję się winny, cholernie winny. Chcę wziąć na siebie odpowiedzialność za doprowadzenie jej do dobrego stanu, rozumiesz?
-Dobrze. Rozumiem cię.
***
Obudziłam się w nieznanym mi miejscu, na obszernym łożu. Obok siedział jakiś mężczyzna w jeansach i białej koszuli na ramiączkach, przez co było widać okrywające jego ciało tatuaże. Kiedy zobaczył że się obudziłam, uśmiechnął się do mnie i spytał:
-Jak się czujesz?
-Walnęłam głową w beton i czuję się wspaniale- sarknęłam.
-No, no. Charakterek dzieciak ma- dało się słyszeć z głębi domu.
-Ej! W lutym skończyłam 17!- krzyknęłam.
-Oj tam, oj tam.
-Oh, Mike. Daj już spokój- powiedział mężczyzna siedzący obok.
               Zapadła cisza, a ja mogłam przypatrzeć się pokojowi. Był on prostokątny, pomalowany na kremowo. Łóżko było na samym końcu. Po obu stronach były szafki nocne , a na nich lampki. Przy przeciwległej ścianie stało biurko, a na prawo od niego były drzwi. Nad meblem wisiała tablica korkowa, na której poprzypinane były wycinki o Linkin Park. Pewnie byli to fani tego zespołu. Spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę siedzącego obok. Miał krótko ścięte brązowe włosy i oczy tego samego koloru. Był zamyślony i patrzył w okno.  Wyglądał na około 25 lat. Gorączkowo o czymś myślał, nawet nie zauważył, że mu się przyglądam. Nagle odwrócił głowę i spojrzał prosto na mnie. Patrzył mi z zawziętością w oczy. Pomyślałam sobie wtedy, że mu na mnie zależy. Ogarnij się! Jak mogłoby mu na mnie zależeć? Przecież jestem od niego dużo młodsza. Moje rozmyślania przerwało pojawienie się w pokoju czarnowłosego mężczyzny o brązowych oczach. Na głowie miał artystyczny nieład, a ubrany był w białą koszulę w czerwone kraty i jeansy. Przeczesał ręką włosy i oparł się o ścianę. Spojrzał na nas jak na matka, która przyłapała dwójkę nastolatków na całowaniu się i  powiedział:
-Zaraz kolacja.
Dopiero teraz spojrzałam na zegarek. Była 20. Nagle coś mi się przypomniało.
-Co się w ogóle stało?- spytałam.
-Dobrze, już idziemy- rzekł mężczyzna siedzący obok tak jakby mnie nie usłyszał.
-Co się stało?- powtórzyłam.
-Okay, tylko jest jeden problem- odparł drugi.
-Przepraszam, co się stało?- w końcu do trzech razy sztuka.
-Jaki? Aaa… Zapomniałem.
-Czy mógł by mnie ktoś do cholery jasnej wysłuchać!?!- bardziej krzyknęłam niż zapytałam.
Obaj spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Przepraszam, mówiłaś coś?- skomentował moje zachowanie czarnowłosy.
Wywróciłam oczami i zrobiłam minę typu „Z kim ja żyję?”. Mężczyźni zaczęli się śmiać, a mi już powoli puszczały nerwy.
-Spokojnie, nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi piękna- dodał drugi.
Kiedy śmiali się praktycznie leżąc na podłodze ja rzuciłam w nich poduszkami.
-No dobra, dobra. Spokojnie. Najpierw się przedstawię. Jestem Mike Shinoda-  powiedział brunet.
-Ja Chester Bennington- uśmiechnął się drugi.
-Julia Malinowska- odparłam.
-Z jakiego jesteś kraju?- spytał Mike.
-Polska.
Nagle obaj spojrzeli na mnie jak na kosmitę. Wyglądali mniej więcej tak, jakby im wykrzywili twarze i przykleili ich tak do szyby. Uśmiechnęłam się do swoich porównań i rzekłam:
-Tak. Mówię biegle po angielsku.
-To nie jest takie znowu trudne- powiedział Chester.
-Jesteś tego taki pewny?- zapytałam.
-Oczywiście. Nauczenie się obcego języka to pestka.
-Chcesz się założyć?
-O co tylko zechcesz.
-W dwa tygodnie nauczysz się podstaw polskiego.
-Dobra, ale jak wygram to zrobisz co zechcę.
-A jeśli ja wygram, to co wtedy?
-Nie bądź tak pewna. Ale zrobię to samo.
Złapaliśmy się za ręce i powiedzieliśmy „zakład”. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy nasze dłonie dotykały się w uścisku, poczułam coś dziwnego lecz nie zwróciłam na to uwagi. Byłam wtedy przekonana o swojej wygranej. Uśmiechałam się lekko, ściskając jego dłoń. Poczułam, że jestem głodna i chciałam już iść coś zjeść lecz Bennington cały czas trzymał moją rękę w uścisku i wydawało mi się, że nie chciał puścić. Spojrzałam na Mike’a pytająco, a Chester jakby nie zdając sobie sprawy z obecności kolegi odwrócił moją głowę i tym samym, zmusił mnie bym na niego spojrzała. Chciałam mu rzucić coś w stylu zmęczonego spojrzenia jak ja to nazywam, ale gdy tylko spojrzałam w jego tęczówki nie mogłam przestać na niego patrzeć. Miał takie wspaniałe brązowe oczy… Do rzeczywistości przywołało mnie chrząknięcie Mike’a.
-Kolacja nam wystygnie. Jula, pomogę ci dojść- rzekł Shinoda.
-Nie męcz się. Sam jej pomogę- powiedział Chester.
Coś czułam, że jemu nie chodzi o wyręczenie przyjaciela. Odsunęłam kołdrę i z trudem położyłam nogi na podłodze. Szatyn podszedł do mnie i podniósł mnie do pionu. W ogóle nie czułam nóg. Zachwiałam się niebezpiecznie lecz poczułam jak ręka Chester’a  oplata się wokół moje go pasa. Chciałam powiedzieć, że dam sobie radę, lecz on podniósł mnie i ruszył w stronę jadalni. Chcąc nie chcąc musiałam objąć rękoma jego szyję. Spojrzałam mu w oczy i znów poczułam to samo. Takie dziwne uczucie, które nie chciało mnie za cholerę opuścić. Przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej i czekałam aż dojdziemy. Uszliśmy zaledwie 30 metrów gdy poczułam jak kładzie mnie na krześle, a sam usiadł naprzeciwko mnie.  Po chwili Mike przyniósł jedzenie. Pachniało tak wspaniale. Zaczęliśmy jeść, rozmawiając przy tym na różne tematy.
Po skończonym posiłku siedzieliśmy dalej przy stole. Nagle Shnoda uderzył się otwartą dłonią w twarz i wykrzyknął:
-Zapomniałbym!
-Co?- spytałam.
-Z kim wolisz spać? Ze mną czy z Chesterem?
Spojrzałam na niego jak na wariata.
-A no fakt, nie powiedziałem ci. Mam tylko dwa pokoje. W jednym śpię ja, a w drugim Chester.
-No nie, no co ty. Myślałam, że śpicie razem- rzuciłam ironiczną uwagę.
-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne- udawał że się śmieje Mike- ale mów gdzie chcesz spać.
Zaczęłam się zastanawiać, gdy poczułam jak mężczyzna naprzeciwko komie mnie w nogę. Spojrzałam na niego i wypaliłam:
-Z Chesterem.
-To super. Nie trzeba przenosić twoich rzeczy. To zaniosę cię do pokoju.
Nie czekając na czyjąkolwiek reakcję zrobił to samo co Chester, tyle że ja czułam się zupełne inaczej. Shinoda robił to tak jakby na odwal. Bennington, on niósł mnie jakoś inaczej. Nie wiem czy noszenie kogoś można dzielić na kategorie, ale właśnie to robiłam. Spojrzałam na szatyna i wydało mi się, że widzę w jego oczach coś w rodzaju zazdrości. Chyba mi się przywidziało. Po krótkiej drodze powrotnej znów leżałam na łóżku. Brunet szybko się zmył i zaszył gdzieś do końca dnia. Po minucie przyszedł uśmiechnięty Chester i położył się obok mnie.
-I jak ci się podoba Ameryka?
-Nie zdążyłam jej nawet obejrzeć.
-Przepraszam. To moja wina. Jestem beznadziejny.
-Nawet tak nie mów…
-Chcesz powiedzieć, że osoba którą zdradza żona, a następnie żąda rozwodu przez tą osobę i która powoduje wypadek na tyle poważny, że poszkodowany ląduje w szpitalu, nie jest beznadziejna?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zaskoczył mnie. On ze świstem wypuścił powietrze i powiedzał:
-Sama widzisz.
Odwrócił głowę i spojrzał w okno. Był przygnębiony. Nie wiele myśląc złapałam go za rękę. Chciałam mu w ten sposób dodać otuchy. Ścisnął mocniej moją dłoń i patrzył na mnie smutno. Serce mi się krajało na ten widok. Pogłaskałam go po policzku, a on uśmiechnął się smutno.
-Proszę- mówił –opowiedz mi coś o sobie.
-Ale co?
-Wiem ile masz lat, skąd jesteś, jak się nazywasz… Jakie miałaś dzieciństwo?
-Ciężkie. Ojciec pijak, a matka nigdy się mną nie interesowała. Dzieciaki w szkole mnie nie lubiły, wyzywały mnie. Często mnie bili wbrew mojej woli. To było straszne. Jedyną osobą która była promyczkiem w moim życiu była Jasmine… Moja ukochana przyjaciółka do której przyjechałam…
-Pytała o ciebie.
-Miło z jej strony. A teraz ty mi coś powiedz. Ile masz lat, gdzie się urodziłeś, jacy byli twoi rodzice.
-Mam 23 lata. Wyszedłem za Talindę mając zaledwie 20. Pochodzę z Phoenix. Moje dzieciństwo to istny koszmar. Rodzice mnie olali, a nikt z rówieśników mnie nie lubił. Jedyne co mi pozostawało to zatracić się w muzyce. W twoim wieku ćpałem, ale w końcu zrozumiałem, że lepiej tego nie robić.
Patrzył na mnie, a po jego policzku spłynęła łza. Potem kolejna i kolejna… Kapały z jego twarzy powoli, tak jakby chciały pokazać jak bardzo cierpiał, przez te wszystkie lata. Przytuliłam go mocno do siebie. Chciałam mu pokazać, że nie jest sam. Przeszłość wyryła na nim mocny wpływ. Płakał w moje ramię moczą mi koszulkę, ale ja nic sobie z tego nie robiłam. Trwaliśmy tak tak długo, aż nie zasnęliśmy.
***
Była północ a u nich ciągle paliło się światło. „Co oni tam do kurdy nędzy wyprawiają?”- pomyślałem. Poszedłem do tamtego pokoju i zastałem ich śpiących przytulonych do siebie. Na twarzy Chester’a widziałem ślady łez. Współczułem mu z całego serca, ale skoro jej wszystko powiedział, to musi mu na niej bardzo zależeć. Właśnie. Muszę porozmawiać jutro z Julą. Jest to bardzo miła dziewczyna. Zabawna kiedy trzeba, umie pocieszyć, zachowuje powagę gdy sytuacja tego wymaga, jest kreatywna. Nic dziwnego, że Chester coś do niej poczuł. Tak, poczuł. To doskonale widać. Szczególnie kiedy zrobiłem mały test. Zaniosłem ją tak jak on. Widziałem ten błysk w jego oku. Ona z resztą też zachowała się inaczej. Widać po nich że mają się ku sobie, tylko raczej się do tego nie przyznają.
„Jutro Pogadam z nią”- postanawiam po przemyśleniu sprawy. Gaszę światło i idę spać.
***
Na 2 rozdział powinniście czekać jakiś tydzień, Są święta więc może nawet dłużej. Wesołych świąt i piszcie w komentarzach co uważacie o tym opowiadaniu, bo to motywuje, na prawdę.
WESOŁYCH ŚWIĄT!

6 komentarzy:

  1. Super, naprawdę mi się podobało :D Można było dostrzec kilka błędów, ale to drobiazg :D i też mi sie wydaję że trochę za szybko to wszystko, tzn że Jula i Chaz znają sie pare godzin i już się mają 'ku sobie' ? :D ale ogólnie dobrze się czytało ;) przydałoby się więcej opisów, ale tak też jest nawet spoko ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ci bardzo. Tak wiem sorki trochę szybko to wyszło. teraz akcja zwolni, nie martw się. Chiałam żeby szybko mieli się ku sobie, bo próbuję ich wprowadzi w zakłopotanie, ale chyba troszkę przesadziłam. Może być kilka błędów, szczególnie z przecinkami. Przepraszam, staram się. Wiem że trochę dużo gadania ale nie przepadam za opisami. Postaram się dodać ich więcej, ale nie znowu za dużo. Dziękuję za miły komentarz :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cześć, tutaj nieudolna i udająca, że umie pisać dziewczynka ^^ Prosiłaś, żebym wpadła, więc jestem.
    Opowiadanie już mi się podoba, będę czytać na pewno. Poza właśnie drobnymi błędami jest wszystko okej. Skoro takie szybkie poznanie było celowe, to się nie czepiam. Fajnie piszesz, lekko się czyta. No to weny i czekam na kolejny. :)
    A tak poza tym: o jaką propozycję Ci chodzi? ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny. Fajnie, że mam kolejny blog do czytania :D Mi to nie przeszkadza, że Jula i Chez znają się kilka godzin i coś do siebie czują, bo też tak miałam ... Jeżeli chcesz przeczytać schizowe opowiadanie, to zapraszam do siebie: lost-in-your-mistakes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne, dopiero teraz odkrylam ten blog i juz mi sie podoba. Ja nie mam takich pomyslow jak ty, ale moze zaczne brac z cb przyklad. jak chcesz przeczytac moj blog, to zapraszam : try-not-to-love-you.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń