Nie przedłużając, zapraszam na trzeci rozdział, który jest nieco krótszy od innych.
***
Minęło pięć dni. Pięć dość monotonnych dni. Nie wydarzyło
się nic na co można by zwrócić uwagę. Wstawałam, jadłam przygotowane przez
nieobecnego Chester’a śniadanie, szłam do pokoju, gadałam z Mike’iem i tyle.
Nie wiem, czy to cisza przed burzą, czy po prostu limit ciekawych zdarzeń
został na długo wyczerpany. Ogółem nic się nie zmieniło, po za faktem, że mogę
już normalnie chodzić. Chociaż jeśli by pomyśleć to na upartego rozmowę z
Chester’em na temat jego nałogu (papierosy) można uznać za jakieś tam
wydarzenie.
Dzisiaj obudziłam się przed nim. Chcę zobaczyć gdzie codziennie wychodzi. Szybko się ubrałam w czerwony top i rurki, i położyłam buty obok łóżka. Wsunęłam się pod kołdrę i udałam, że śpię. Nie minęło pięć minut, a Bennington już się przeciągał. Wstał i wyszedł do łazienki zabierając po drodze ubrania z szafy. Odetchnęłam z ulgą. Nie zauważył, że jestem w ciuchach. Po kwadransie wszedł do pokoju bez bluzki, mrucząc coś w stylu „Znowu zapomniałem koszulki”. Z trudem zamknęłam oczy, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Poczułam jak podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. Po chwili usłyszałam już trzask zamykanych drzwi. Upewniłam się, że go nie ma i wyskoczyłam z łóżka. Włożyłam na nogi czerwone conversy i wybiegłam za nim z mieszkania. Kiedy opuściłam blok, widziałam jak znika za zakrętem. Poszłam w jego ślady, starając się, by mnie nie zauważył. Czułam się dziwnie śledząc go, ale byłam bardzo ciekawa co on takiego robi.
Po niedługim spacerze, ujrzałam nie duży lasek. Szłam krok w krok za Chester’em, tak więc musiałam do niego wejść. Okazało się, że jest on bardzo mały. Po chwili szatyn wyszedł z niego, a ja schowałam się za drzewem. Z tej perspektywy mogłam doskonale obejrzeć okolicę: drzewa układały się w idealne półkole, a po środku było krystalicznie czyste jezioro. Pomiędzy nim a lasem rosła jasnozielona trawa, która pokrywała również skarpę. Właśnie tam usiadł Chester. Przyciągnął do siebie kolana i wyciągnął paczkę papierosów. Ledwo zdążyłam westchnąć z bezsilności, a on już się zaciągał. Wsadziłam ręce do kieszeni i po cichu do niego podeszłam. Stanęłam za nim i powiedziałam:
-Podobno miałeś rzucić to świństwo.
On nagle obejrzał się za siebie i zrobił minę jakby właśnie zobaczył niedźwiedzia w różowej sukience na rowerku. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego. W dalszym ciągu był w ogromnym szoku, a ja miałam zamiar zdziwić go jeszcze bardziej. Wyciągnęłam papierosa z paczki, którą trzymał w jednej ręce, a drugiej jego ręki wyciągnęłam zapalniczkę i sama zapaliłam. W tym momencie zaczął się krztusić i spojrzał na mnie jeszcze bardziej zszokowany.
-Podobno to świństwo?- wykrztusił z siebie.
-Oj tam, nie marudź.
Położyłam głowę na jego ramieniu i szepnęłam bardziej do siebie:
-Ładnie tu…
-Spędziłem tu dużo czasu. Od kiedy tylko mieszkam w Los Angeles.
Nie powiedziałam już nic. Poczułam tylko jak jego ręka oplata się wokół mojej talii. Odpłynęliśmy na pół dnia rozmawiając o tym co nam tylko przyszło na myśl. Ocknęliśmy się dopiero wtedy, kiedy skończyły nam się papierosy. Ruszyliśmy po woli do domu. Szliśmy bardzo blisko siebie, a w pewnym momencie poczułam, jak dłoń Chester’a wplata się w moją.
***
-No w końcu jesteście!- usłyszałem w progu drącego się Mike’a.
Jula puściła moją dłoń zajęła się odsznurowywaniem butów. Patrzyłem na nią bezwiednie do czasu kiedy opuściła korytarz. Potem sam zdjąłem obuwie i włożyłem kapcie. Poszedłem do kuchni i zastałem Mike’a w fartuchu. Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale zaraz potem powrócił do gotowania. Usiadłem obok blondynki i grzecznie czekałem na posiłek. Nie zajęło to długo, bo już po pięciu minutach stał przede mną talerz z sałatką.
-Ooo, wegetariańska- ucieszyła się dziewczyna.
Uśmiechnąłem się pod nosem i zabrałem za jedzenie. Po skończonym posiłku, Mike oznajmił:
-Wychodzę i wrócę dość późno. Zachowujcie się.
-Dobrze, mamo- odparła blondynka.
Zaśmiałem się mimowolnie, a brunet tylko na nas spojrzał. Wstał od stołu, pozmywał talerze i zaraz go nie było. Ledwo zamknąłem za nim drzwi, a już rzuciłem się do barku, wyciągając alkohol i rzuciłem się na kanapę. Julia popatrzyła się na mnie krzywo, a ja wyciągnąłem dwa kieliszki. Rzuciłem jej jeden i spytałem:
-To co mała? Pijesz ze mną? Mike nas nie zabije, nic nie widzi.
Ona tylko westchnęła i siadła koło mnie podstawiając mi kieliszek pod nos. Zapowiadał się ciekawy wieczór.
***
Siedzieliśmy już prawie całkowicie spici. Jakimś cudem jeszcze kontaktowałem. Odstawiłem szklankę i spojrzałem na Julę. Wyglądała jak by spała. Zabrałem jej kieliszek i również odstawiłem. Ona tylko opuściła głowę na moje ramię. Pogłaskałem ją po włosach i pomogłem wstać, uznając że trzeba iść spać bo Mike nas zabije. Zarzuciłem sobie jej rękę przez ramię i odholowałem do pokoju. Oparłem ją o ścianę i wróciłem, by wyrzucić pozostałości z mini imprezy. Kiedy wszedłem do sypialni… jej nie było. Rozejrzałem się histerycznie po pokoju i usłyszałem, jak coś się przewraca w szafie. Otworzyłem drzwi, a moja zguba stała w środku uśmiechając się głupio.
-Idź, to moja Narnia!- powiedziała.
Zaśmiałem się i podszedłem do niej. Położyłem dłonie na jej biodrach i oparłem swoje czoło o jej.
-Kotku, to jest szafa, a ty jesteś pijana- szepnąłem.
-Podobam ci się- stwierdziła wyprowadzając mnie z równowagi.
Stałem cały czas w tej samej pozie, patrząc na nią zdziwiony. Ona przybliżyła twarz i kiwnęła głową na potwierdzenie swoich wcześniejszych słów. Patrzyła mi w oczy i… boże, czemu ja dopiero teraz zobaczyłem jakie ma piękne oczy? Piękne zielone oczy. Moja wyobraźnia zaczęła szaleć, umysł wariować, a serce bić jak szalone. Może to dlatego, że się spiłem? Nie wiem, jak na razie nie mogę się powstrzymać. Naparłem na nią, przyciskając ją do ściany i pocałowałem. Ona zarzuciła mi ręce na szyję i oddała pocałunek. I wtedy we mnie coś wybuchło. Zacząłem ją całować nie mogąc się opanować. Trwało to dobry kwadrans, ale oprzytomniałem i oderwałem się od niej. Ona spojrzała na mnie ze smutkiem, aż mi się głupio zrobiło. Pocałowałem ją delikatnie, po raz ostatni i położyłem do łóżka. Sam usiadłem na jego rogu i schowałem twarz w dłoniach. Co ja zrobiłem? Przecież ona jest pijana i na pewno jej na mnie nie zależy, to pod wpływem alkoholu. Tylko jak ja jej spojrzę w oczy? Co ja jej powiem? „Nie, nic się nie stało, tylko się całowaliśmy w szafie”? Hahah, śmieszne. Jestem żałosny. Ona jest młoda, ładna i zapewne ma już chłopaka, a ja wchodzę z butami do jej życia i wszystko niszczę. Na początku zdrowie, potem przyciągam jej najgorsze wspomnienia, potem niszczę jej wiarę w dobrych ludzi obiecując że skończę z papierosami, po raz kolejny zdrowie dając je papierosy, a teraz psychikę jej zrujnuję. Jestem nie dość, że żałosny, to w dodatku beznadziejny. I nagle wpadłem na genialny, przy najmniej w tym momencie pomysł. Nie dowie się. Nigdy.
***
Kurczę, na serio krótko. Ale co mi tam, zaczyna się dziać akcja. W sumie to planuję to do około 10 rozdziałów. Więc, następna (znowu) chyba będzie miniaturka-bennoda. No cóż... dziękuję za komentarze i miłą ocenę. Jeśli cokolwiek jest nie tak, mówcie, ja to zmienię. Proszę was o komentowanie i dziękuję wam, moi czytelnicy!
Dzisiaj obudziłam się przed nim. Chcę zobaczyć gdzie codziennie wychodzi. Szybko się ubrałam w czerwony top i rurki, i położyłam buty obok łóżka. Wsunęłam się pod kołdrę i udałam, że śpię. Nie minęło pięć minut, a Bennington już się przeciągał. Wstał i wyszedł do łazienki zabierając po drodze ubrania z szafy. Odetchnęłam z ulgą. Nie zauważył, że jestem w ciuchach. Po kwadransie wszedł do pokoju bez bluzki, mrucząc coś w stylu „Znowu zapomniałem koszulki”. Z trudem zamknęłam oczy, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Poczułam jak podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. Po chwili usłyszałam już trzask zamykanych drzwi. Upewniłam się, że go nie ma i wyskoczyłam z łóżka. Włożyłam na nogi czerwone conversy i wybiegłam za nim z mieszkania. Kiedy opuściłam blok, widziałam jak znika za zakrętem. Poszłam w jego ślady, starając się, by mnie nie zauważył. Czułam się dziwnie śledząc go, ale byłam bardzo ciekawa co on takiego robi.
Po niedługim spacerze, ujrzałam nie duży lasek. Szłam krok w krok za Chester’em, tak więc musiałam do niego wejść. Okazało się, że jest on bardzo mały. Po chwili szatyn wyszedł z niego, a ja schowałam się za drzewem. Z tej perspektywy mogłam doskonale obejrzeć okolicę: drzewa układały się w idealne półkole, a po środku było krystalicznie czyste jezioro. Pomiędzy nim a lasem rosła jasnozielona trawa, która pokrywała również skarpę. Właśnie tam usiadł Chester. Przyciągnął do siebie kolana i wyciągnął paczkę papierosów. Ledwo zdążyłam westchnąć z bezsilności, a on już się zaciągał. Wsadziłam ręce do kieszeni i po cichu do niego podeszłam. Stanęłam za nim i powiedziałam:
-Podobno miałeś rzucić to świństwo.
On nagle obejrzał się za siebie i zrobił minę jakby właśnie zobaczył niedźwiedzia w różowej sukience na rowerku. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego. W dalszym ciągu był w ogromnym szoku, a ja miałam zamiar zdziwić go jeszcze bardziej. Wyciągnęłam papierosa z paczki, którą trzymał w jednej ręce, a drugiej jego ręki wyciągnęłam zapalniczkę i sama zapaliłam. W tym momencie zaczął się krztusić i spojrzał na mnie jeszcze bardziej zszokowany.
-Podobno to świństwo?- wykrztusił z siebie.
-Oj tam, nie marudź.
Położyłam głowę na jego ramieniu i szepnęłam bardziej do siebie:
-Ładnie tu…
-Spędziłem tu dużo czasu. Od kiedy tylko mieszkam w Los Angeles.
Nie powiedziałam już nic. Poczułam tylko jak jego ręka oplata się wokół mojej talii. Odpłynęliśmy na pół dnia rozmawiając o tym co nam tylko przyszło na myśl. Ocknęliśmy się dopiero wtedy, kiedy skończyły nam się papierosy. Ruszyliśmy po woli do domu. Szliśmy bardzo blisko siebie, a w pewnym momencie poczułam, jak dłoń Chester’a wplata się w moją.
***
-No w końcu jesteście!- usłyszałem w progu drącego się Mike’a.
Jula puściła moją dłoń zajęła się odsznurowywaniem butów. Patrzyłem na nią bezwiednie do czasu kiedy opuściła korytarz. Potem sam zdjąłem obuwie i włożyłem kapcie. Poszedłem do kuchni i zastałem Mike’a w fartuchu. Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale zaraz potem powrócił do gotowania. Usiadłem obok blondynki i grzecznie czekałem na posiłek. Nie zajęło to długo, bo już po pięciu minutach stał przede mną talerz z sałatką.
-Ooo, wegetariańska- ucieszyła się dziewczyna.
Uśmiechnąłem się pod nosem i zabrałem za jedzenie. Po skończonym posiłku, Mike oznajmił:
-Wychodzę i wrócę dość późno. Zachowujcie się.
-Dobrze, mamo- odparła blondynka.
Zaśmiałem się mimowolnie, a brunet tylko na nas spojrzał. Wstał od stołu, pozmywał talerze i zaraz go nie było. Ledwo zamknąłem za nim drzwi, a już rzuciłem się do barku, wyciągając alkohol i rzuciłem się na kanapę. Julia popatrzyła się na mnie krzywo, a ja wyciągnąłem dwa kieliszki. Rzuciłem jej jeden i spytałem:
-To co mała? Pijesz ze mną? Mike nas nie zabije, nic nie widzi.
Ona tylko westchnęła i siadła koło mnie podstawiając mi kieliszek pod nos. Zapowiadał się ciekawy wieczór.
***
Siedzieliśmy już prawie całkowicie spici. Jakimś cudem jeszcze kontaktowałem. Odstawiłem szklankę i spojrzałem na Julę. Wyglądała jak by spała. Zabrałem jej kieliszek i również odstawiłem. Ona tylko opuściła głowę na moje ramię. Pogłaskałem ją po włosach i pomogłem wstać, uznając że trzeba iść spać bo Mike nas zabije. Zarzuciłem sobie jej rękę przez ramię i odholowałem do pokoju. Oparłem ją o ścianę i wróciłem, by wyrzucić pozostałości z mini imprezy. Kiedy wszedłem do sypialni… jej nie było. Rozejrzałem się histerycznie po pokoju i usłyszałem, jak coś się przewraca w szafie. Otworzyłem drzwi, a moja zguba stała w środku uśmiechając się głupio.
-Idź, to moja Narnia!- powiedziała.
Zaśmiałem się i podszedłem do niej. Położyłem dłonie na jej biodrach i oparłem swoje czoło o jej.
-Kotku, to jest szafa, a ty jesteś pijana- szepnąłem.
-Podobam ci się- stwierdziła wyprowadzając mnie z równowagi.
Stałem cały czas w tej samej pozie, patrząc na nią zdziwiony. Ona przybliżyła twarz i kiwnęła głową na potwierdzenie swoich wcześniejszych słów. Patrzyła mi w oczy i… boże, czemu ja dopiero teraz zobaczyłem jakie ma piękne oczy? Piękne zielone oczy. Moja wyobraźnia zaczęła szaleć, umysł wariować, a serce bić jak szalone. Może to dlatego, że się spiłem? Nie wiem, jak na razie nie mogę się powstrzymać. Naparłem na nią, przyciskając ją do ściany i pocałowałem. Ona zarzuciła mi ręce na szyję i oddała pocałunek. I wtedy we mnie coś wybuchło. Zacząłem ją całować nie mogąc się opanować. Trwało to dobry kwadrans, ale oprzytomniałem i oderwałem się od niej. Ona spojrzała na mnie ze smutkiem, aż mi się głupio zrobiło. Pocałowałem ją delikatnie, po raz ostatni i położyłem do łóżka. Sam usiadłem na jego rogu i schowałem twarz w dłoniach. Co ja zrobiłem? Przecież ona jest pijana i na pewno jej na mnie nie zależy, to pod wpływem alkoholu. Tylko jak ja jej spojrzę w oczy? Co ja jej powiem? „Nie, nic się nie stało, tylko się całowaliśmy w szafie”? Hahah, śmieszne. Jestem żałosny. Ona jest młoda, ładna i zapewne ma już chłopaka, a ja wchodzę z butami do jej życia i wszystko niszczę. Na początku zdrowie, potem przyciągam jej najgorsze wspomnienia, potem niszczę jej wiarę w dobrych ludzi obiecując że skończę z papierosami, po raz kolejny zdrowie dając je papierosy, a teraz psychikę jej zrujnuję. Jestem nie dość, że żałosny, to w dodatku beznadziejny. I nagle wpadłem na genialny, przy najmniej w tym momencie pomysł. Nie dowie się. Nigdy.
***
Kurczę, na serio krótko. Ale co mi tam, zaczyna się dziać akcja. W sumie to planuję to do około 10 rozdziałów. Więc, następna (znowu) chyba będzie miniaturka-bennoda. No cóż... dziękuję za komentarze i miłą ocenę. Jeśli cokolwiek jest nie tak, mówcie, ja to zmienię. Proszę was o komentowanie i dziękuję wam, moi czytelnicy!
Nie masz za co dziękować :)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jedno: czemu ona cały czas siedzi u nich w domu? To w sumie trochę dziwne.
Ogólnie jest dobrze. Myślałam, że nabroją trochę bardziej, ale to tam moja głupia wyobraźnia ^^ Za dużo czytania niecenzuralnych opowiadań :D
Weny życzę :>
Nie ma za co ^^
OdpowiedzUsuńJedno, co mi się nie podoba, to jest to, że faktycznie było krótkie i to, że planujesz tylko 10 rozdziałów... Ale ogólnie, to fany rozdział, myślałam, że później wylądują w łóżku, czy coś, ale nic się nie stało ... xD Tak wiem, jestem zboczona. Życzę weny i czekam na Bennodę.
Zapraszam też do siebie: lost-in-your-mistakes.blogspot.com
Zajebiste, 10/10
OdpowiedzUsuń